Minęła ostatni zakręt, łapiąc się za brzuch. Kujący ból promieniował w lewym boku, sprawiając, że dziewczyna zgięła się wpół. Złapała z trudem powietrze, podpierając się o ścianę. Uniosła głowę, rozglądając się na boki. Po chwili zobaczyła, że kilka stóp od niej stoi Louis, nonszalancko opierając się plecami o kamienną ścianę. Przyglądał się jej z lekkim uśmiechem, nie odzywając się ani słowem.
- Przepraszam... za spóźnienie - wydyszała, podchodząc do niego ze skrzywioną od bólu miną.
- Dziękuję, że przyszłaś. - Uśmiech zniknął z jego twarzy, a jego miejsce zastąpił wyraz zamyślenia. - Pozwól, że przejdę od razu do rzeczy. - Lily skinęła lekko głową, a on kontynuował: - Znowu coś przewidziałem. Lily, twoja siostra... - Urwał, spuszczając wzrok. - Jej się coś stało. Nie wiem co. Widziałem tylko, jak krzywi się z bólu, jak wrzeszczy...
- Daj spokój, pewnie znów pokłóciła się z rodzicami - prychnęła Lily, siadając na kamiennej posadzce. Była nieco zła na chłopaka, że ściągnął ją na drugi koniec zamku z tak błahego powodu. Petunii na pewno nic się nie stało, a ona za to musiała oszukać Jamesa. Czuła się podle.
- No nie wiem... - Z zamyślenia wyrwał ją głos Louisa. - Ona była w mugolskim szpitalu.
Lily momentalnie pobladła. Gęsta mgła zasłoniła jej oczy, czuła się, jakby na nowo przebiegła kilka kilometrów. Podniosła wzrok na przyjaciela, dostrzegając w jego oczach współczucie.
W szpitalu... Petunia w szpitalu...
- Czy... widziałeś coś jeszcze? - Słowa wypłynęły z jej ust bez jakiejkolwiek kontroli. Nie miała pojęcia co mówi, co się dzieje.
Petunia w szpitalu... Czy to coś poważnego...?
- Bardzo mi przykro, ale nie. Tylko to. Powinnaś natychmiast napisać do rodziców.
Jeśli to ten Vernon... Jeśli coś jej zrobił...
Podniosła się na nogi, łapiąc kurczowo ramię Louisa. On bez słowa złapał ją za rękę i poprowadził w stronę Sowiarni.
Megan wyszła na zalane słońcem błonia, wystawiając twarz ku padającym promieniom. Uśmiechnęła się, na widok tak wspaniałej pogody. Ostatnio ta była zmienna. To chłód i deszcz, to znów słońce i bezchmurne niebo.
Przeszła po krótko przyciętej trawie, szukając wzrokiem jakiegoś drzewa, gdzie nie byłoby przy nim tłumu uczniów. Korzystając z ładnej pogody wszyscy wylegli na błonia, aby wygrzać się, być może ostatni raz aż do wiosny, w ciepłych promieniach popołudniowego słońca.
Odszukała małą topolę, przy której siedział tylko jeden chłopak. Z cichym westchnięciem ruszyła w tamtą stronę. Niczego lepszego nie znajdzie. Wszystkie miejsca były już zajęte. W dodatku Syriusz miał szlaban, a Lily wybyła na spotkanie z tym całym Louisem. Molly postanowiła potowarzyszyć Remusowi w bibliotece, Nina odrabiała pracę dodatkową z astronomii, a Lucy musiała ćwiczyć zaklęcie rozweselające, bo jako jedyna z klasy nie potrafiła go jeszcze poprawnie rzucić.
Usiadła z drugiej strony, opierając się plecami o chropowatą powierzchnię kory. Wyjęła z torby grubą książkę i otworzyła ją na zaznaczonej stronie. Już chciała zagłębić się w jej treści, gdy poczuła na swoim ramieniu delikatne szturchnięcie. Zaciekawiona odwróciła głowę. Za nią siedział Alessio, brat Niny, z nieśmiałym, ale ujmującym uśmiechem, na przystojnej twarzy.
- Ręce mi odpadną - jęczał James, rozprostowując bolące palce. Przetarł dłonią zmęczoną twarz, modląc się, aby Filch w końcu przyszedł.
- Było warto - wtrącił Syriusz, biorąc się za szorowanie kolejnego pucharu. - "Melodie Clark za szczególne osiągnięcia w dziedzinie transmutacji" - przeczytał, prychając głośno. - Też mi coś. Założę się, że nie potrafiła zamieniać się w zwierzę.
James, ze zrezygnowaniem malującym się na twarzy, rozejrzał się, szacując w myślach ilość jeszcze nie tkniętych pucharów. Pod ich stopami piętrzył się jeszcze cały stos zaśniedziałych, brudnych nagród.
- Szoruj, Rogacz, sam wszystkiego nie zrobię - rzucił Syriusz, patrząc na niego z rozbawieniem.
- Mógłbym pojutrze zrobić sprawdziany do drużyny quidditcha. Co ty na to? - spytał James, biorąc do ręki mały puchar i obracając go w dłoniach. - Brakuje nam obrońcy i jednego ścigającego. - Chwycił szczotkę i zaczął powolnymi ruchami szorować nią powierzchnię nagrody jakiegoś Erica Logana.
Syriusz przeniósł wzrok z ogromnego, srebrnego pucharu na przyjaciela, unosząc lekko kąciki ust.
- Dobry pomysł. Ale musiałbyś już jutro wywiesić ogłoszenie - odparł. - A teraz bierz się z powrotem do roboty, bo tak się składa, że mamy dość ograniczony czas. Nie wiem jak ty, ale ja chciałbym położyć się spać przed nadejściem świtu. - Spojrzał wymownie w okno, gdzie niebo upstrzone było milionami gwiazd. - Ciekawe, który to ten Syriusz... - zastanowił się, patrząc w dal. - Ktoś, kto nadał mu taką nazwę, musiał być naprawdę mądry.
James nie odezwał się, biorąc do ręki puszkę ze środkiem czyszczącym. Czuł, że lada chwila mięśnie jego rąk zastrajkują i bedą domagały się długiego odpoczynku.
~ * ~
Kolejnego ranka pogoda zmieniła się diametralnie. Powietrze było mroźne, a porywisty wiatr hulał za oknem, potrząsając bezlitośnie czubkami drzew. Na korytarzach zamku panował ziąb, ale w pokojach wspólnych było przyjemnie ciepło dzięki płomieniom buchającym z kominków.
Megan siedziała w fotelu opatulona grubym, białym swetrem, czytając jakiś łzawy romans. Co chwilę pociągała głośno nosem, wlepiając swe olbrzymie złotawe oczy w coraz to smutniejsze fragmenty książki.
James stanął przy tablicy ogłoszeń, oceniając z pewnej odległości jak prezentuje się jego ogłoszenie o naborze do drużyny quidditcha. Pokiwał z zadowoleniem głową, po czym udał się w stronę kominka, gdzie przed nim, wyciągnięta na grubym dywanie, leżała Lily, z nosem w pergaminie. Pisała właśnie zaległe wypracowanie dla Slughorna i zdawała się być całkowicie odcięta od realnego świata.
James usiadł obok niej, w zamyśleniu gładząc ją po głowie. Dziewczyna potrząsnęła rudą czupryną, śledząc wzrokiem kolejny akapit eseju.
- Zauważyliście, że ten cały Alessio w ogóle się do nikogo nie odzywa? - Ciszę przerwał Syriusz, korzystając z okazji, że Niny nie było w pokoju wspólnym, tylko siedziała w bibliotece. Już od pewnego czasu intrygowała go ta sytuacja, ale dotychczas nie miał okazji, aby podzielić się swoją opinią. - Jak na mój gust, to jest on trochę dziwny. Za spokojny. Jak ten cały Louis. - Rzucił szybkie spojrzenie Lily, która natychmiast poderwała głowę.
- Louis nie jest dziwny - warknęła, wyraźnie zaznaczając każde słowo. - To, że jest spokojniejszy od was i że przykłada się do nauki nie oznacza od razu, że coś z nim jest nie tak.
- Daj spokój, Lily... - zaczęła Lucy, przeciągając się. - To mruk. W ogóle się do nikogo nie odzywa. Tak, jak ten cały Alessio. Ciągle tylko rysuje. I cały czas jest naburmuszony, jakby przebywał tu za karę.
Megan oderwała wzrok od tekstu, zamykając książkę z głuchym trzaskiem. Popatrzyła na Syriusza z niesmakiem, wygodniej układając się w fotelu. Następnie rzuciła szybkie spojrzenie Lucy spod zmrużonych oczu.
- Alessio nie jest dziwny - powiedziała ze złością. - Poznałam go wczoraj. Jest naprawdę bardzo sympatyczny.
To był błąd. Twarz Syriusza przybrała bordowy kolor, a usta zacisnęły się mocno. Wyglądał, jakby zaczął się dusić.
- Mam nadzieję, że nie poznaliście się za dobrze - warknął, nerwowo przeczesując przydługie włosy.
Megan spłonęła delikatnym rumieńcem, ale nie odwróciła wzroku. Patrzyła dumnie w szare oczy Syriusza, unosząc podbródek nieco wyżej.
- A może tak. I tobie nic do tego. Skoro ty możesz bezczelnie flirtować z innymi dziewczynami, to ja mogę od czasu do czasu porozmawiać z jakimś chłopakiem - powiedziała dobitnie, mrużąc gniewnie oczy. - Lily przyjaźni się z Louisem, więc ja mogę z Alessiem - dodała.
Kolejny błąd. James wytrzeszczył oczy na rozgniewaną Megan, powoli przenosząc wzrok na Lily.
- Co to znaczy: Lily przyjaźni się z Louisem? - spytał szybko, siląc się na spokój.
- To znaczy, że przyjaźnię się z Louisem! A co niby? - Podniosła się z pozycji leżącej, siadając gwałtownie. - I przestań znowu doszukiwać się kłamstw! Tak, robisz to przez cały czas, od kiedy przyjechaliśmy do Hogwartu! - krzyknęła, widząc, że James chce zaprzeczyć.
Wzrok Molly wędrował od Jamesa do Lily i na odwrót. Musiało w końcu dojść do tej kłótni. Od kilku dni atmosfera coraz bardziej się zagęszczała, burza wisiała w powietrzu. W końcu doszło do grzmotów i błyskawic.
- A co, mam niby obojętnie patrzeć, jak ten cały wymoczek przystawia się do ciebie? On cię omamia! - krzyknął wzburzony James, dziko wymachując rękoma. Peter w ostatniej chwili uchronił się przed celnym ciosem z jego strony.
Lily nerwowo zdmuchnęła kosmyk, opadający jej na oczy.
- Oni stanowczo za dużo się kłócą - mruknął Syriusz, zwracając się do Remusa. - Koniec, gołąbeczki! - krzyknął do pary przyjaciół, którzy już gotowali się do kolejnej ostrej wymiany zdań. - Proszę się rozjeść! - Wskazał oba dormitoria. - A wy na co się gapicie? - Zwrócił się w stronę zaciekawionych drugorocznych.
Lily rzuciła ostatnie gniewne spojrzenie Jamesowi, po czym, z dumnie uniesioną głową, udała się do dormitorium.
- Rzadziej się kłócili, kiedy byli przyjaciółmi - szepnęła Megan, patrząc w ślad za oddalającą się rudowłosą postacią. - Nawet kiedy Lily nienawidziła Jamesa, tak często się na niego nie wydzierała. Najczęściej po prostu nie zwracała na niego uwagi.
- My chyba również nie powinniśmy zwracać uwagi, tyle że na nich. Powinni sami rozwiązywać swoje problemy - powiedział Remus, prostując się w fotelu.
- I pozabijać się nawzajem? - prychnął Syriusz.
Mroźne powietrze wtargnęło do pomieszczenia przez otwarte okno. Bordowe zasłony uniosły się w górę, pchane siłą wiatru. Jedna z rolek pergaminu zsunęła się z szafki, lądując na podłodze.
Kolejna kłótnia.
Czy oni nie potrafią wytrzymać w spokoju choć jeden tydzień? Ile jeszcze będzie takich zagrań? Ile jeszcze scen zazdrości odstawi James, ile krzyków jeszcze wydobędzie się z gardła Lily? Ile jeszcze razy rudowłosa będzie gotowa okłamać Pottera?
Kolejna kłótnia.
Czy ich związek będzie wyglądał tak zawsze? Czy zawsze będą się kłócić o najmniejsze drobnostki? A może po prostu zerwą ze sobą w przypływie gniewu, uznają, że to bezsensowne, bo i tak ciągle się kłócą...
Kolejna kłótnia.
Już lepiej byłoby zostać przyjaciółmi. James nie miałby nic do gadania w sprawie Louisa, Lily traktowałaby obu jako braci, a problemy same by zniknęły. Nie, wcale by ich nie było.
Kolejna kłótnia.
Przeprosić go, czy poczekać aż to on zrobi pierwszy krok? Wytłumaczyć mu wszystko, czy po prostu udać, że nic się nie stało? Kiedyś i tak będą musieli ze sobą porozmawiać. Szczerze. Bez krzyków.
Rzuciła się na niepościelone łóżko, a silny powiew wiatru targnął gwałtownie jej włosami.
~ * ~
Nadszedł wieczór. Niebo pociemniało, a gęste chmury zasnuły granatowe sklepienie. Drobne krople deszczu uderzały rytmicznie o parapety, wygrywając tylko sobie znaną melodię. Pogwizdywanie wiatru słychać było aż w dormitorium siódmorocznych Gryfonów.
James chodził bez celu po całym pomieszczeniu, głowiąc się nad jakąś bardzo ważną sprawą. Syriusz uważnie śledził go wzrokiem, przeżuwając czekoladową żabę. Wiedział, że jego przyjaciel ma poważny problem, ale i tak nie mógł sobie odebrać frajdy z naśmiewania się z niego. Remus beształ go za każdym razem, gdy ten już otwierał usta, aby wygłosić jakąś kąśliwą uwagę.
- Przeproś ją! - poradził Lupin, gdy James po raz kolejny przemierzał dormitorium, drapiąc się w zamyśleniu po głowie.
- I co mam niby powiedzieć? "Przepraszam, że tak bardzo cię kocham i że z tej miłości jestem o ciebie cholernie zazdrosny"?! - Sfrustrował się, łypiąc groźnie na przyjaciela. Wiedział, że postąpił źle, wiedział, że powinien coś z tym zrobić, ale za nic w świecie nie mógł wymyślić żadnego sposobu na szybkie pogodzenie się.
- Tak, właśnie tak - odparł spokojnie Remus, szukając czegoś w stosie książek.
James prychnął niezadowolony i mruknął coś, co brzmiało jak "też mi rada".
- Po prostu z nią porozmawiaj. Powiedz, co cię martwi i znajdźcie jakiś kompromis - powiedział Remus, tym samym, nieco przytłumionym, spokojnym głosem, wsadzając głowę pod łóżko.
Potter wywrócił oczami. Na straty spisywał każdą kolejną radę, każdy pomysł, który wpadł mu do głowy. Lily była zbyt dumna i uparta, by zgadzać się na jakieś głupie kompromisy. Tu było potrzebne konkretne wyjście z sytuacji. Co zrobić, aby Lily przeszła chęć widywania się z Louisem...
- Nigdy bym nie pomyślał, że będziesz miał tyle problemów z tym rudym diablęciem - zaśmiał się Syriusz, za co zarobił poduszką do Jamesa i książką od Remusa.
Kochana córeczko,
Nie uwierzysz, co wydarzyło się Petunii! Czy wyobrażasz sobie swoją siostrę jeżdżącą na łyżwach? Ja też nie! Ale gdy dowiedziała się, że Vernon uwielbia ten sport, od razu przyznała, że jest mistrzynią w piruetach. Wybrali się razem na lodowisko i gdy Petunia chciała zaprezentować swój "popisowy" numer, wylądowała na lodzie, ze złamaną ręką. Vernon obiecał, że już nigdy nie założy łyżew.
Oczywiście jest nam wszystkim bardzo przykro, że teraz Tunia będzie musiała przez dłuższy okres czasu siedzieć z ręką w gipsie, a my - jej usługiwać. Tata ma już tego dość, ale jakoś udaje mi się go uspokajać. Vernon odwiedza ją codziennie, co dodatkowo wyprowadza ojca z równowagi. Nie wiem, jak długo jeszcze uda mi się to pociągnąć.
Ale ty nie martw się niczym, tylko ucz się pilnie! Jesteś taka zdolna. Uściskaj od nas Jamesa!
Całusy,
Mama
Nie uwierzysz, co wydarzyło się Petunii! Czy wyobrażasz sobie swoją siostrę jeżdżącą na łyżwach? Ja też nie! Ale gdy dowiedziała się, że Vernon uwielbia ten sport, od razu przyznała, że jest mistrzynią w piruetach. Wybrali się razem na lodowisko i gdy Petunia chciała zaprezentować swój "popisowy" numer, wylądowała na lodzie, ze złamaną ręką. Vernon obiecał, że już nigdy nie założy łyżew.
Oczywiście jest nam wszystkim bardzo przykro, że teraz Tunia będzie musiała przez dłuższy okres czasu siedzieć z ręką w gipsie, a my - jej usługiwać. Tata ma już tego dość, ale jakoś udaje mi się go uspokajać. Vernon odwiedza ją codziennie, co dodatkowo wyprowadza ojca z równowagi. Nie wiem, jak długo jeszcze uda mi się to pociągnąć.
Ale ty nie martw się niczym, tylko ucz się pilnie! Jesteś taka zdolna. Uściskaj od nas Jamesa!
Całusy,
Mama
Lily ryknęła śmiechem, turlając się po łóżku. Lucy spojrzała na nią z niesmakiem, znad czytanego czasopisma. Zacmokała, kręcąc głową i uśmiechając się przelotnie.
Petunia na łyżwach!
A więc to tego dotyczyła przepowiednia Louisa! A ona, głupia, już martwiła się, że coś się stało! Już wyobrażała sobie Tunię, lądującą na lodzie z dzikim wrzaskiem, podczas nieudolnej próby wykonania piruetu. Prawdę mówiąc, nigdy by nie powiedziała, że Vernon lubi, a co najważniejsze UMIE jeździć na łyżwach...
Wybiegła z dormitorium, pędząc w dół krętymi schodami. Kilka zaciekawionych twarzy zwróciło się w jej kierunku, ale nie przejęła się nimi. Wciąż śmiejąc się głośno, wbiegła do dormitorium huncwotów, potykając się o kłębek szat. Wylądowała na tyłku, a z jej gardła wydobył się jeszcze głośniejszy wybuch śmiechu. James spojrzał na nią ze zdziwieniem, zamierając w pół ruchu, a na ustach Syriusza zagościł szeroki uśmiech.
- Skończyłaś znajomość z Louisem! - krzyknął Black, zacierając ręce.
Lily rzuciła mu groźne spojrzenie, co jednak nie dało zamierzanego efektu, bo jej oczy tryskały energią, a usta same układały się w uśmiech.
- Petunia złamała rękę! - wykrzyknęła, ponownie zanosząc się śmiechem.
- I to cię tak śmieszy? - spytał zawiedziony James, opadając na łóżko. - Już myślałem, że wydarzyło się coś zabawnego.
Lily nie odpowiedziała, próbując złapać oddech.
- I wiesz, Lily, nie powinnaś się tak z tego cieszyć, w końcu to twoja siostra i...
- Nie cieszę się, że Tunia złamała rękę! - oburzyła się. - Tylko z tego, w jaki sposób to zrobiła! No i że przepowiednia Louisa nie okazała się być tym, o czym myślałam.
James spochmurniał, mrucząc pod nosem słowo, łudząco podobne do słowa "gnojek".
- Zawsze mówiłem, że ten cały Louis jest jakiś przygłupi... Przepowiednie, też mi coś!
Lily rzuciła mu pogardliwe spojrzenie, powstrzymując się od ciętego komentarza. Dość miała już kłótni. Louis miał być przyjacielem, oparciem w każdej sytuacji, a nie przyczyną awantur.
Pożegnała się w sposób dość chłodny i wyszła z dormitorium. Usłyszała, jak z zewnątrz dochodzi odgłos odległego grzmotu. Lada chwila niebo przeszyła błyskawica.
~ ~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*
Szczerze? Nie lubię tego rozdziału. Jest taki... nijaki. Ale mogę obiecać, że kolejny jest lepszy :)
Jak tam po Mikołajkach? Byliście grzeczni? :D Na pewno! Jak ten czas szybko leci... Już za dwa tygodnie święta, a wydawałoby się, że dopiero co rozpoczął się wrzesień. Do wystawienia ocen coraz bliżej, więc nauczyciele mają pole do popisu ^^ Non stop kartkówki i sprawdziany. Jakoś trzeba to przeżyć.
Zaległości u Was nadrobię jutro, bo dzisiaj nie mam już siły. Padam ze zmęczenia.
Pierwsza! Idę czytać. ^,^
OdpowiedzUsuńA mi się rozdział podoba. Może jest taki zwykły, ale ma w sobie to "coś", czyli Syriusza. ^^
UsuńSyriusz i James sądzą, że jeżeli Lily i Megan z nimi są, to mają chodzić ubrane w habit i uciekać przed każdym innym facetem? Może niech od razu oby dwie wyślą do zakonu? Tam tylko ksiądz będzie jedynym facetem. - , -
Ale kłótnia o spadającą rolkę pergaminu jest już przesadą. Lily ma okres, czy jak?
Fakt, bardzo zabawne, jak ktoś łamie rękę. Pamiętam, że jak koleżanka miała łapkę w gipsie, to przez przypadek uderzyła mnie z niego i miałam siniaka. - , -
Duszę,
Syriusz i James to ogromni zazdrośnicy. Blacka mało szlag nie trafia, jak widzi, że Megan gada z jakimś obcym facetem. ^^
UsuńAch, Evanlyn, kłótnia nie była o spadająca rolkę pergaminu. ^^
To faktycznie musiało boleć. :3 Lily ma dziwne poczucie humoru, nie sądzisz? :) W ogóle jest jakaś... dziwna.
Ściskam,
Lizz anonimem wpadnie.
OdpowiedzUsuńNie cierpię Rudej. Na Twoim blogu mam do niej urazę, ale to dobrze, bo znaczy, że wywołuje emocje, a ty nigdy w to nie wierzyłaś. HA!, wygrałam. Poza tym bardzo mi się podoba. Ale nie rozumiem jednego na tych wszystkich blogach dla Huncwotów. Wy ogarniacie, że Remus był też Huncwotem? Że robił innym kawały, że uczestniczył w psikusach, a nie tylko czytał? :D Jak dla mnie, oczywiście, za mało Lupina, ale ja tak mam zawsze XD.
Blog cały cudowny. Rozdział fenomenalny. Jestem Twoją fanką♥
Tak, tak, wiem. Z Remusem dałam plamę. Ale obiecuję poprawę :) Tylko najpierw muszę coś wymyślić. Oj, za mało Lupina. Tobie zawsze jest go mało, ma Lyz. :) W notce o pełni będzie go więcej. ^^
UsuńDziękuje ;*
Ściskam,
ee tam nie narzekaj, rozdział fajny ;) ufff a już bałam się, ze tak od razu zrobisz happy end i dobrze, że tak się skończyło jak się skończyło xd sory bredzę xd taa grzeczna haha xd chyba przy mamie xd niby święta, ale jakoś wogóle tego nie czuję :( pisz szybko kolejna notkę!!! ;* twoje teksty mnie rozwalają: " - My chyba również nie powinniśmy zwracać uwagi, tyle że na nich. Powinni sami rozwiązywać swoje problemy - powiedział Remus, prostując się w fotelu.
OdpowiedzUsuń- I pozabijać się nawzajem? - prychnął Syriusz." hahahhahaha xd ;p booskie<3
Iza (potterblog-historiiciagdalszy.bloog.pl)
Nie byłabym sobą, gdybym od razu pogodziła Lily i Jamesa :D Uwielbiam ich kłótnie. Dziękuję za tyle miłych słów ;*
UsuńJa już czuję święta. :3 Może dlatego, że u mnie dużo śniegu. Kocham to. <3 Nie mogę uwierzyć, że jeszcze tylko 2 tygodnie. :3
Ściskam,
Tak, za mało Remusa, jak zwykle w tej kwestii zgadzam się z Elizką :3 Przez Ciebie popadam w kompleksy ;__; rozdział cudny, jest lepiej z dnia na dzień, zawsze było genialnie, a teraz... brak mi słów, słońce. Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńMary.
Remuska będzie więcej już za kilka rozdziałów :3 Cierpliwości.
UsuńDziękuję ślicznie ;*
Ściskam,
przepraszam Ciebie za tą zwłokę, lecz muszę zwalić to wszystko na mój niedorozwinięty komputer oraz naukę.
OdpowiedzUsuńOj te kłótnie. Same problemy przez to wszystko. Choć ponoć trochę przydaje się trochę takich spięć pomiędzy chłopakiem a dziewczyną. Zazdrość Jamesa jest zrozumiała, lecz czasem powinien przystopować, nie powinien jej zabraniać spotykania się z przyjaciółki.
Ha! Petunia na łyżwach:) Też z miłą chęcią popatrzyłabym na nią jak wywija orła na na lodzie:D
Całuję i pozdrawiam serdecznie:**
Nic nie szkodzi, ja również mam od czasu do czasu problemy z komputerem i całkowicie to rozumie ;)
UsuńTak, ja również uważam, że parę drobnych spięć między parą czasem się przydaje. Wtedy widać, że obu osobom na sobie zależy.
Dziękuję za opinię ;*
Ściskam,
Bardzo przepraszam za tak długie milczenie, ale nie miałam kiedy zająć sie blogowaniem - tyle rzeczy miałam na głowie, że dopiero teraz mam chwilke na nadrobienie zaległości... ;/
OdpowiedzUsuńMartwią mnie kłótnie Jamesa i Lily. Mam nadzieję, że dziewczyna w końcu przekona się o swoim uczuciu do Pottera (bo skoro gdyba, że lepiej byłoby dla wszystkich, gdyby wraz z Jamesem byli przyjaciółmi, to znaczy, że jeszcze w ogóle nie jest świadoma tego, że kocha chłopaka), a James przestanie robić swojej dziewczynie wymówki i stroic fochy ;)
A Petunia na łyżwach... nie potrafię sobie tego wyobrazić ;P
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział ;)
Nic nie szkodzi, koniec semestru chyba dla każdego jest męczący :)
UsuńPóki co nie planuję jakichś poważniejszych spięć między Lily a Jamesem, są to tylko drobne nieporozumienia, więc nie masz się czym niepokoić. :) Lily jest bardzo ciężko z myślą, że musi wybrać pomiędzy Jamesem a Louisem, bo obaj są dla niej bardzo ważni.
Dziękuję za opinię ;*
Ściskam,
Nowa notka u mnie - zapraszam :) I obiecuję przeczytać Twój rozdział jak najszybciej
OdpowiedzUsuńboso-po-mokrej-trawie.blog.onet.pl - nowy rozdział:)
OdpowiedzUsuńA u Ciebie dużeee zamieszanie!
Ajajaj... Petunia włożyła łyżwy? Do czego ta miłość prowadzi... ;]
OdpowiedzUsuńNotka nie taka zła, nie martw się. Miło było ją przeczytać.
Jeśli chodzi o mnie, sytuacja taka sama jak u Ciebie - klasówki, kartkówki, poprawy i wypracowanie typu maturalnego... Eh, co to się porobiło przed tymi świętami?
Pozdrawiam i życzę powodzenia w pisaniu sprawdzianów ;* G.
PS. Wybacz, że tak późno komentuję, ale chemia, matma i francuski zmusiły mnie do spędzania wolnego czasu non stop przy zeszytach :(
Ja również nie mogę sobie wyobrazić Petunii na łyżwach, ale różne rzeczy są możliwe ;D
UsuńOj tak, szkoła daje w kość. Mamy tyle sprawdzianów, że głowa mała. A nauczyciele wciąż dokładają. Lecz nie ma co narzekać, bo to niczego nie zmieni. :)
Dziękuję za opinię :)
Ściskam,
Nie ma to jak bałagan w blogach. I mało czasu na czytanie. Ale w końcu dokopałam się do tego rozdziału. Nie jest nijaka. Jest przyjemna, szybko się ją czyta. Petunia na łyżwach ^^ Ten obrazek od razu poprawił mi humor, który po wizycie kuzynów zmienił się na mało świąteczny i przyjazny. Lily i James. Za dużo kłótni? To co, że ciągle się kłócą. Miłość to nie tylko różowy świat... ;)
OdpowiedzUsuńBuziak!
I wesołych, kochana! ;*
Dziękuję, cieszę się, że przebrnęłaś przez tę notkę z przyjemnością ;)
UsuńOj tak, miłość to niestety nie tylko różowy świat. Trochę kłótni zawsze przyda, bo jak nawet głosi napis na belce - "Kłótnie kochanków umacniają ich miłość" :)
Także życzę wesołych świąt! ;*
Ściskam,
Niech ten Luis czy jak mu tam pójdzie się powiesic bo mi tu jeszcze rozbije związek Lily i James'a!! *&^#7^!! biedni, cały czas się kłócą, mam nadzieję że w końcu przestaną... Wyobraziłam sobie jak Petunia jeździ na łyżwach, zaczęłam się śmiać... Potem, wyobraziłam sobie jak Vernon jeździ na łyżwach... Aż moja mama przyszła do mojego pokoju żeby sprawdzić czy ze mną wszystko w porządku :D nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńhttp://inna-historia-lily.blogspot.co.uk/
Dziękuję ślicznie ;*
UsuńLouis jeszcze trochę namiesza w związki Lily i Jamesa, ale póki co nie masz się co martwić o ich przyszłość, bo nie planuję na razie jakichś większych kłótni :)
Kiedy pisałam fragment o Petunii i Vernonie na łyżwach, także mimo woli się zaśmiałam :) Chciałabym to zobaczyć na żywo ^^
Pozdrawiam i życzę wesołych świąt :)
A mnie się ten rozdział podoba, zwłaszcza połączenie tej burzy z ich kłótniami. Zresztą ich kłótnie są zabawne i chętnie dołączyłabym do żartów Syriusza. Podobała mi się scena w Pokoju Wspólnym, gdy nagle zaczęli się sprzeczać i rzucać sobie znaczące spojrzenia. Tak to opisałaś, że od razu sobie to wyobraziłam. Nie lubię Louisa. Znaczy... nie wiem, on jest taki trochę... bez charakteru. To jedyne co mi się nie podobało. Może podrasuj mu osobowość? Zasłużył na nią przecież, tyle urozmaicenia wprowadza ; ) Petunia na łyżwach? HAHAHAHAHA genialne! Przepraszam za opóźnienia w komentowaniu i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń