sobota, 17 listopada 2012

Mała eksplozja

    Wrześniowe dni robiły się coraz chłodniejsze. Słońce rzadko zaszczycało swoją obecnością, za to grube warstwy chmur nie próżnowały. Deszcz padał niemal codziennie, tworząc warstwy błota na błoniach, a woźny Filch miał sporo roboty przy ścieraniu brunatnych, lepkich plam z podłóg korytarzy. Wściekał się na każdego, kto w ubłoconych butach wchodził do zamku, grożąc im, że jeszcze kiedyś wróci do starych metod wieszania uczniów za ręce pod ścianą. Nikt specjalnie się tym nie przejął, ale pewnego razu jakaś jedenastoletnia Puchonka rozpłakała się i pani Pomfrey musiała jej zaaplikować dużą dawkę eliksiru uspokajającego.
    Od ostatniego spotkania z Louisem, Lily nie widziała się z nim ani razu, starając się poświęcać jak najwięcej czasu Jamesowi. Megan zrobiła jej porządne pranie mózgu, tłumacząc, jak działa układ rozumowania chłopaków, dodając, że sama już dość takich sytuacji przeżyła z Syriuszem. Zrezygnowana Lily jęknęła, że sama już nie wie co ma robić, bo obojętnie jaką postawę przyjmie, obrazi się albo James, albo Louis.
    - Louis na pewno nie będzie miał ci tego za złe - tłumaczyła jej Meg, nieco znudzonym głosem, bowiem już od ponad godziny wałkowały ten temat. - Przecież mówiłaś, że sam się pytał, czy Jim nie ma nic przeciwko temu.
    Rudowłosa wbiła błagające spojrzenie w przyjaciółkę.
    - No nie wiem, Meg... Może pytał tylko z grzeczności, a tak naprawdę...
    - Lily, na gacie Merlina! Przestań marudzić i ciągle roztrząsać ten temat na nowo! - zdenerwowała się. Wstała z fotela, górując nad Lily, tak że ta musiała unieść głowę, żeby spojrzeć jej w twarz. Megan otworzyła usta, jakby chciała jeszcze coś powiedzieć, ale zaraz zamknęła je, machnęła lekceważąco ręką i udała się do dormitorium.
    Skołowana Lily siedziała otępiała w fotelu, patrząc w dogasający ogień w kominku. W pokoju wspólnym zostało tylko kilku uczniów, większość porozchodziła się już do dormitoriów. W końcu, ze zrezygnowaną miną, wdrapała się po schodach i weszła do sypialni, którą dzieliła z przyjaciółkami.
    Nina siedziała na swoim łóżku, przeglądając jakąś książkę na temat gwiazd. Dla nikogo nie było tajemnicą, że jest świetna z astronomii. Już na pierwszej lekcji z profesor Bradley wykazała się ogromną wiedzą i doświadczeniem.
    Lucy w największym skupieniu malowała sobie paznokcie u nóg, nie zwracając uwagi na biegającą po pokoju Molly, która szukała swojej góry od piżamy.
    - Ostatni raz widziałam ją pod łóżkiem Megan - powiedziała bezbarwnym głosem Lily, przysiadając obok Niny.
    Molly doskoczyła do łóżka pod oknem i zanurkowała pod nie. Po chwili wynurzyła się, trzymając w ręce lawendową bluzkę w fioletowe kropki. Uniosła ją triumfalnie do góry, po czym popędziła w stronę drzwi łazienkowych, łomocząc w nie pięścią.
    - Megan! Wyłaź! - krzyknęła.
    - Jak dobrze być wreszcie w domu... - Lucy wyszczerzyła zęby, odrywając na chwilę wzrok od paznokci pomalowanych na wściekle żółty kolor.

~ * ~

    Syriusz chodził nerwowo po dormitorium, co chwilę rzucając przelotne spojrzenie w stronę Jamesa. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów, ale pod ciężkim spojrzeniem Remusa, natychmiast schował ją z powrotem.
    - Czy mógłbyś w końcu usiąść?! - zdenerwował się Rogacz, patrząc z wyrzutem na przyjaciela.
    - Nie, nie mógłbym! Myślę!
    - No tak, zapomniałem, że masz własne metody, kiedy zdarza ci się uruchomić szare komórki - zakpił. - A nad czym się tak móżdżysz, przyjacielu?
    Syriusz nie odpowiedział, nadal chodząc w tę i z powrotem. Co jakiś czas wyłamywał sobie palce z głośnym trzaskiem, nie zwracając uwagi na wzdrygnięcia Petera. James pokręcił głową, wracając do przeglądania albumu o quidditchu.
    - Nie wiem czy zauważyłeś... - zaczął ostro Syriusz, wciąż zły za wcześniejsze kpiny ze strony Pottera - że za tydzień jest pełnia!
    - No i co? Jest co miesiąc, nie? Jakoś wcześniej nie przejmowałeś się tym tak bardzo. - Rzucił krótkie spojrzenie Remusowi, któremu natychmiast zrzedła mina. Zrobił się nieco bledszy i udawał, że bardzo zaciekawił go artykuł w Proroku Codziennym o hodowli smoków w Grecji.
    Syriusz wywrócił oczyma, przysiadając na swoim łóżku.
    - No pewnie! Ale zastanawiałeś się, co powiesz Lily? Chyba zauważy, że już po dwudziestej nie ma cię we wieży, a rano na pierwszych kilku lekcjach.
    - Powiemy, że dostaliśmy szlaban - odparł machinalnie, nawet nie odrywając wzroku od wielkiej ilustracji, na której Barry Winning zdobył właśnie dziesięć punktów, zgrabnie przerzucając kafla przez jedną z obręczy.
    - Słuchajcie... - zaczął Remus, ale Syriusz uciszył go machnięciem ręki.
    Peter poderwał głowę, myśląc gorączkowo. Tak bardzo chciałby coś wymyślić, przydać się na coś przyjaciołom, tak bardzo chciałby zostać przez nich choć raz pochwalony...
    - Nie musicie ze mną iść, przecież nie powinniście się narażać - ciągnął Remus, nie zważając na Syriusza, który daremnie próbował go uciszyć.
    - Ty, Lunio, nie masz tutaj akurat nic do gadania. I nie pieprz takich głupot, bo aż Glizdka wystraszyłeś. - James wskazał głową na Petera, który zaczerwieni się gwałtownie. Remus spuścił głowę, bąkając coś o wspaniałych przyjaciołach.
    - Dobra, niech będzie szlaban - zgodził się Syriusz, ponownie wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Tym razem Remus nie skarcił go spojrzeniem, choć wszyscy doskonale wiedzieli, jak bardzo potępia palenie.

~ * ~

    Padało.
    Wielkie krople deszczu uderzały o zmokniętą ziemię, tworząc ogromne kałuże i mnóstwo błota. Zachmurzone niebo nie dawało nadziei na pozytywne nastawienie, co większość uczniów tłumaczyła ponurym humorem. Dumbledore, jak zwykle uśmiechnięty, rozmawiał z profesor Carter, co chwila nakłaniając ją do dołożenia sobie jajecznicy.
    Lucy siedziała nad swoją miską z płatkami, niemal zasypiając. Głowa niebezpiecznie się jej kiwała i Molly dwa razy musiała ją szturchnąć, aby uchronić przyjaciółkę od zderzenia się z porcelanowym naczyniem.
    Megan ze zrezygnowaniem wygrzebała z torby plan zajęć. Przebiegła wzrokiem do szkarłatnego napisu "Czwartek" i aż jęknęła.
    - Eliksiry - odpowiedziała na pytający wzrok Molly. - Zielarstwo. Będziemy musieli paprać się w mokrej ziemi, jakbyśmy nie mieli jej dosyć na błoniach. - Skrzywiła się.
    Nikt nie zdążył jej odpowiedzieć, bo nagle dał się słyszeć głośny szum setek skrzydeł.
    Poczta.
    Lily podparła głowę na rękach, znudzonym wzrokiem wpatrując się w jakiś punkt przed sobą. Nie spodziewała się żadnego listu, toteż nie małe było jej zdziwienie, gdy mała, brązowa sówka wylądowała przed nią, przewracając puchar z nietkniętym sokiem dyniowym.
    Zaskoczona dziewczyna odwiązała mały zwitek pergaminu od nóżki ptaka, rzucając porozumiewawcze spojrzenie Megan. Ta natychmiast zajęła Jamesa rozmową, pod czujnym wzrokiem Blacka.

Lily,
Spotkajmy się dzisiaj o 16:00 na piątym piętrze przy pomniku Dobiegniewa Markotnego. To pilne.
L.

    Lily nie musiała długo główkować, aby domyślić się, kto jest nadawcą tego listu.
    Louis.
    Chce się z nią spotkać.
    To pilne.
    Czyżby znowu przepowiedział jej jakieś kłopoty?
    Zaczęła gorączkowo myśleć, jak spławić Jamesa, żeby nie zauważył jej nieobecności. Zerknęła na Megan. Na szczęście ta zajęła Jamesa rozmową, odwracając tym samym uwagę od niej. Lily postanowiła, że przy pierwszym wypadzie do Hogsmeade kupi przyjaciółce ogromne pudło Czekoladowych Żab.


    Profesor Slughorn, z cieniem uśmiechu na okrągłej twarzy, stanął przed siódmorocznymi Gryfonami i Ślizgonami, z dumą eksponując swój wydatny brzuch. Spojrzał po swoich ulubieńcach, niektórym puszczając oko, po czym machnął leniwie różdżką, a drzwi szafki po prawej stronie otworzyły się.
    - Otwórzcie podręczniki na stronie trzydziestej siódmej. - Odczekał chwilę i ciągnął dalej: - Dzisiaj będzie sporządzać eliksir Wiggenowy. Po wypiciu nawet małej buteleczki wyleczy on ciężkie rany. Instrukcje macie w podręczniku. Jeśli nie posiadacie któregoś ze składników, szafka po prawej stronie stoi otworem - rzekł, po czym usiadł na krześle, kręcąc kciukami młynka.
    James rozpalił ogień pod kociołkiem, czytając pierwsze linijki tekstu.
    Miał plan. Musiał tylko odczekać na dogodny moment, aby go zrealizować. Wczorajszego wieczoru głowili się nad tym z Syriuszem dobre pół godziny, aż w końcu wybrali najodpowiedniejszą metodę na urozmaicenie nudnej lekcji eliksirów.
    Lily cierpliwie tarła korę z drzewa Wiggenowego, nie zwracając uwagi na marudzącą obok Megan. Dziewczyna co chwilę wydawała dziwne burknięcia, dając tym samym do zrozumienia, że sporządzanie eliksirów to strata czasu. Rzucała mściwe spojrzenia w stronę Slughorna, mając w głowie obraz ogromnego ślimaka. Nic dziwnego, że właśnie taką nazwę nadał swojemu klubowi. Sam wyglądał jak wielki ślimak.
    - Wspaniale, Lily! - szepnął Slughorn, zaglądając do kociołka Gryfonki, gdzie leniwie bulgotała wściekle zielona substancja. - Idealny kolor i konsystencja... No, zobaczmy co uwarzyła panna Trevill! - krzyknął swym tubalnym głosem, a Megan drgnęła. Jej eliksir póki co nie przypominał ani trochę tego, co w kociołku miała Lily.
    - Zamieszaj trzy razy w prawo - szepnęła jej rudowłosa, gdy Slughorn na moment odwrócił głowę, aby zbesztać Petera za rozmawianie. Megan szybko zamieszała w swoim wywarze. Przyniosło to jakiś efekt. Kolor zmienił się na lekko zielony. Westchnęła z ulgą. Lepsza zgniła zieleń, niż wściekły pomarańcz.
    - No, może być - powiedział Slughorn, patrząc podejrzliwie na Megan.
    James puścił oko do Syriusza, wyjmując z torby opakowanie fajerwerków. Korzystając z zamieszania przy stoliku Grinta, wrzucił sztuczne ognie wprost do paleniska pod kociołkiem Snape'a, który siedział tuż za nim. Huknęło głośno, czarny, gęsty dym zasłonił całą klasę, a smród spalenizny spowodował, że każdy zaczął gwałtownie kaszleć. James wraz z Syriuszem udali, że zaczynają się dusić, aby zamaskować głośny śmiech. Zdezorientowana Lily szybko spojrzała w stronę, skąd dobiegł wybuch, ale nie zauważyła nic, prócz dymu.
    - Kto to... - wysapał Slughorn, po omacku zbliżając się do swojego biurka. - Kto śmiał... Ewa-ewakuacja! Proszę wyjść z klasy! - krzyczał, próbując przebić się przez głośne kaszlenie kilkudziesięciu uczniów.
    Gryfoni i Ślizgoni natychmiast opuścili klasę, wypadając na korytarz. Zaczerpnęli świeżego powietrza, niektórzy śmiejąc się do rozpuku, a niektórzy z oburzeniem klnąc na tego, kto spowodował takie zamieszanie.
    Nie uszło niczyjej uwadze, że szaty Severusa, Jamesa i Syriusza są najbardziej osmolone. Lily natychmiast rzuciła chłopakowi groźne spojrzenie, ale on tylko uśmiechnął się niewinnie.
    Po chwili z klasy wyszedł także Slughorn, z różdżką w ręku. Pod szarym pyłem, który osadził mu się na twarzy, wyraźnie malowały się wypieki.
    - Kto to zrobił? - Zagrzmiał, piorunując wszystkich rozeźlonym wzrokiem. Nikt się nie odezwał, za to kilku uczniów kichnęło. W pewnym momencie rękę uniósł gruby, czarnoskóry chłopak o chytrym spojrzeniu. - Drake? - spytał ze zdziwieniem Slughorn.
    - Nie, panie profesorze, to nie ja. Ale sam, na własne oczy widziałem, jak Potter wrzuca fajerwerki do paleniska pod kociołkiem Snape'a.
    Wszyscy ucichli, w napięciu przyglądając się Jamesowi. Ten ani mrugnął, nadal stojąc spokojnie, opierając się plecami o ścianę, z rękoma założonymi na piersiach.
    - Co ty na to, Potter? - spytał ze złością Slughorn, wypinając jeszcze bardziej swój wydatny brzuch, aż kilka guzików zatrzeszczało złowieszczo.
    James wzruszył ramionami. Już nie raz jakiś nauczyciel przyłapał go na robieniu kawałów, więc nie miało dla niego większego znaczenia, co się stanie po tym. Tym bardziej, że to nie było nic wielkiego. Przypomniał sobie, jak dwa lata temu wraz z przyjaciółmi wysadził połowę lochów. Mimowolnie na jego twarz wypłynął uśmiech.
    - I jeszcze cię to bawi?! - Zagrzmiał Slughorn, a kilku uczniów stojących najbliżej niego, wzdrygnęło się.
    - Black też był w to zamieszany - dodał szybko Drake, wskazując palcem na Syriusza, który obrzucił go jadowitym spojrzeniem.
    - Szlaban! - wydarł się profesor. - Dzisiaj na szesnastą w moim gabinecie! - Obrócił się na pięcie, zwracając się do reszty klasy: - Możecie się rozejść do swoich wież. Spotykamy się na kolejnej lekcji, czyli we wtorek - rzucił, po czym wszedł do sali, mrucząc pod nosem jakieś zaklęcia.


    - Lily, skarbie, zrozum... - mówił James, od jakiegoś czasu chodząc krok w krok za dziewczyną.
    Rudowłosa nie odezwała się ani słowem, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. W spokoju usiadła w fotelu, biorąc do ręki książkę od transmutacji. Próbowała zagłębić się w lekturze, ale James skutecznie jej to udaremniał.
    - Przymknij się wreszcie, Potter - rzuciła jadowicie. - Tak, wiem. Zrobiłeś to po to, aby uczcić nowy rok szkolny. Wybornie. - Przerzuciła stronę, czytając powoli tekst, ale i tak nic z niego nie zrozumiała.
    James westchnął ciężko, kucając obok fotela, na którym siedziała dziewczyna. Złapał ją za rękę, po czym wyrwał książkę. Odłożył ją na bok, czekając, aż na niego spojrzy.
    - Więc dlaczego się gniewasz? - spytał potulnie.
    - Wcale się nie gniewam! Już ci to mówiłam! - warknęła.
    - To dlaczego się do mnie nie odzywasz?
    - Bo nie dajesz mi dojść do słowa! Ciągle nawijasz, że to przecież nic takiego. A czy ja coś powiedziałam? I przypominam ci, że za pół godziny masz szlaban. - Wstała z fotela, sięgając z powrotem po książkę. James spojrzał na nią ze zdziwieniem, uśmiechając się szeroko. Pogwizdując głośno, ruszył w stronę dormitorium.
    - Ciołek! - zawołał za nim Syriusz, śmiejąc się głośno. James udał, że tego nie słyszy, po czym otworzył drzwi i wmaszerował do środka.


    W dormitorium siódmorocznych Gryfonek panował lekki nieład. Winowajczynią tego była Lily, która w pośpiechu próbowała jakoś skompletować swoją garderobę. Jak zwykle za późno się do tego zabrała. Była już spóźniona na spotkanie z Louisem, a wciąż szukała swojego granatowego swetra. Zajrzała pod łóżko Lucy, a nie znajdując tam pulowera, szybko uniosła głowę, z głośnym trzaskiem uderzając się o krawędź deski. Syknęła cicho, łapiąc się za tył głowy. Megan spojrzała na nią z politowaniem. Przyglądała się jej już od paru minut, z trudem powstrzymując śmiech, gdy widziała bezowocne próby przyjaciółki.
    - Tam już szukałaś - powiedziała spokojnie, widząc jak Lily odrzuca poduszkę ze swojego łóżka. - Może po prostu włożysz coś innego? - zaproponowała.
    Lily przystanęła na moment, aby odpowiedzieć, ale wtem do dormitorium wpadła Nina, taszcząc ze sobą stos grubych książek.
    - O, Lily, niezłe tempo - przyznała, przyglądając się bałaganowi w pokoju. - Niedługo będziesz lepsza od huncwotów - zaśmiała się, odkładając księgi na swoje łóżko. - Szukasz czegoś?
    - Granatowego swetra. Nie widziałaś go gdzieś? - spytała, z rozpaczą rozglądając się po dormitorium.
    Nina zastanawiała się chwilę, po czym rzekła:
    - Widziałam go w pokoju wspólnym. Leżał na kanapie. Wyleguje się na nim Loony, kotka Susie.
    Lily strzeliła się otwartą dłonią w czoło i błyskawicznie wybiegła z dormitorium.





~ * ~ * ~
W końcu moja cierpliwość się skończyła i oto zawitałam na bloggerze :) Jestem z tego powodu bardzo zadowolona; to naprawdę cudny portal. Blog na WP umarł śmiercią tragiczną, teraz wskrzeszam go tutaj.
W sumie nie wiem, co jeszcze mogłabym dodać, więc życzę jeszcze miłego weekendu :)

25 komentarzy:

  1. Pierwsza, pierwsza!
    I bardzo dobrze, że zawitałaś na blogspota! Niech onet i wp idą razem w diabły! Gorzej, jak coś się stanie z blogspotem... Który serwis wtedy przeprosimy i się na niego przeniesiemy? ;D
    Jak będziesz miała jeszcze jakiekolwiek kłopoty z tym serwisem, to wal śmiało, kochana ;)
    Szablon i napis na belce świetne *-*
    Rozdział również. Sama nie wiem, co bym zrobiła na miejscu Lily, kiedy dane mi by było wybierać pomiędzy przyjacielem i chłopakiem. Nie potrafiłabym chyba dokonać wyboru i próbowałabym jakoś tę sytuację obejść, z tym, że na daną chwilę nie mam pojęcia jak. Ciężko zdecydować przecież pomiędzy dwiema osobami, tym bardziej, że zarówno miłość jak i przyjaźń jest dla mnie ważna na tym samym poziomie. Jest taka sytuacja u mnie w klasie - chłopak dla dziewczyny poświęcił swoich kumpli. I teraz co? Jak jej nie ma w szkole czy coś innego, to nawet nie ma się do kogo odezwać, chyba że do jej koleżanek, bo jego koledzy kompletnie nie chcą mieć z nim nic do czynienia. Aż mi go czasem szkoda, bo jest naprawdę fajnym kolegą.
    Jestem niesamowicie ciekawa, czego też może chcieć Louis (swoją drogą, przy ciekawej nazwie pomnika się spotykają ;D Sama ją wymyśliłaś? ;D) od Lily. No cóż, dowiem się tego w następnej notce, więc mam nadzieję, że pojawi się ona szybko ^ ^
    Ah, jak pisałaś o tych poszukiwaniach dziewcząt po dormitorium, to aż jeszcze bardziej nasiliła się we mnie chęć przybycia do Hogwartu... Jeny, to było takie niesamowite - mieszkać samemu, tylko z przyjaciółmi, z dala od rodzicow, uczyć się magii i w ogóle... Why me? Why did I get a letter from Hogwart? :/ xD
    Ja również życzę Ci miłego weekendu ;D
    Całusy!
    Leszczyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję, że z blogspotem nic się nie stanie ;) To ostatnia deska ratunku.
      Tak, Lily jest w bardzo trudnej sytuacji, ja także nie wiem, co bym zrobiła na jej miejscu. Z jednej strony James - kochający, który nie chce jej skrzywdzić, a drugiej - Louis, który traktuje Lily jak siostrę. Tak, nazwę pomnika wymyśliłam sama :) Lubię bawić się w takie rzeczy ;D
      Współczuję temu chłopakowi z twojej szkoły ;/ Musi by.ć mu ciężko. A co jeśli ta dziewczyna go zostawi? Wtedy już w ogóle nie będzie miał się do kogo odezwać.

      Ściskam,

      Usuń
  2. Tutaj Lizz, ja anonimem, bo nie chce mi się logować. :)

    Nienawidzę Louisa. Według mnie on psuje ten związek. Nie cierpię cię. A poza tym Lily jest głupia. Chciałą zataić przed Jamem fakt, że z nim idzie. Jak wie, że on nie chce, żeby się z nim widywała, to niech przestanie to robić, a nie spotykac w tajemnicy, grygrygry.
    Ona ma innych przyjaciół, Louis jakoś chyba nie poświęca jej zbyt wiele czasu. Wkurza mnei ten typ. Zlikwiduj go :>

    Remus jak zwykle rewelacyjny ♥

    Jam, biedny Jam. Nie dowie się o spotkaniu... Zaczynam mniej lubić Rudą niż dotychczas. Syriusz myśli, hmm, łał :D
    Rozdział bardzo mi się podobał, świetny jest. W ogóle ty jesteś świetna w pisaniu, masz wielki talent.
    Leszczyna ma rację - Dlaczego nie uwzględniłaś mnie w tym rozdziale? Obserwowałam tych Gryfonów z mojego stołu Slytherina, oczywiście :).
    Naprawdę rewelacyjne, jak ja bym chciała tak pisać, jeju...
    Duuużo duuuużo weny, natchnienia i w ogóle. :D
    Całusy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha xd. Nie, Louisa nie mogę zlikwidować, bo by za nudno było ;p On jeszcze dużo wniesie do tego opowiadania. :) Wiesz, nawet się cieszę, że go nie lubisz. Że wzbudza w tobie jakieś emocje, bo mi się wydaje, że jest strasznie papierowy. -.-
      Ojej, dziękuję ;* Aż się zarumieniłam, za dużo komplementów xd :)
      Tak, następnym razem uwzględnię Lizenne przy stole Ślizgonów :)

      Ściskam,

      Usuń
  3. Nowy rozdział! Jak świetnie :) Szkoda, że czcionka taka zabójcza o.O Nie na moje oczy, ale mam sposoby różne sposoby, które wykorzystałam.
    Notka fajna, ciekawi mnie czego chce Louis od Lilki. I dlaczego Lilka tak się stroiła? :D Dobrze by było, gdyby James ich przyłapał ^^ Porządnej kłótni dawno nie było... ;>

    Buziak ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcionki niestety nie mogę zmienić ;/ Ale obiecuję, że spróbuję :)
      Dziękuję ślicznie ;* Kłótnia będzie... Ale tylko tyle mogę zdradzić :) Masz rację, już dawno nie było takiej porządnej. Kiedyś taką zrobię ^^

      Ściskam,

      Usuń
    2. Yeaaah, jest inna czcionka! O niebo lepsza! Dziękuję. ;)
      Kłótnia będzie... o jak fajnie :D Kocham ich kłótnie, więc nie mogę się doczekać!

      Buziak ;*

      Usuń
    3. Pokombinowałam trochę i udało mi się zmienić czcionkę ;)
      Uwielbiam opisywać kłótnie < 3 Z chęcią dałabym ich więcej, ale co za dużo to niezdrowo ;p

      Usuń
  4. Hej :)
    Wreszcie udało mi się nadrobić zaległości... ;] Nowa notka świetna! Biedny Snape, co on ma z Jamesem... Nie żebym nagle zmieniła zdanie o nim. Nowego wyglądu też nie sposób nie skomentować - fantastyczny! Musisz mi dać cynk, kto robił ten szablon :)
    Weny i niesamowitych pomysłów ;*
    G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, Snape musi się nieźle namęczyć z bandą huncwotów ;) Ale on też nie jest taki niewinny, za jakiego uchodzi :)
      Szablon pochodzi z http://www.szabloland.blogspot.com/ :) Polecam tę szabloniarnię, autorka wykonuje wszystkie zamówienia w bardzo szybkim czasie :)

      Ściskam,

      Usuń
  5. Bardzo fajnie, ze zawitałaś na blogspot:)
    Rozdział przyjemny. Syriusz jednak miał spore powody, aby się tą pełnią martwić. Moim zdaniem James trochę źle robi, bo tym sposobem okłamie Lily. Powinien jej powiedzieć o tym, że jest nielegalnym animagiem. No i kawał. Niby trochę ożywili sytuacje, lecz trochę przesadzili. Szkoda mi Snape 'a.
    Jestem też ciekawa tego spotkania Lily z Louisem. Dobrze, że James dostał ten szlaban, przynajmniej nie będzie aż tak zazdrosny.

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w tej sytuacji Syriusz wykazał się większą odpowiedzialnością od Jamesa. Rogaczowi trudno jest o wszystkim powiedzieć Lily, bo wtedy musiałby też wyjawić prawdę o Remusie, a nie chce zdradzić przyjaciela. Lupin boi się powiedzieć prawdy nawet Molly, na której mu bardzie zależy, a co tu dopiero mówić o Lily. :)
      Mi również było nieco szkoda Severusa przy opisywaniu tej sytuacji, ale musiałam ukazać nieco "psotności" huncwotów :)

      Ściskam,

      Usuń
  6. fajna notka ;) chociaż spodziewałam się, że jednak już dzisiaj będzie ta rozmowa Lily z Louisem ;( no ale i tak jest spoko :) czekam na kolejną notkę! ;* sory ze tak krótka ale jestem chora i średnio chce mi się pisać -.-
    Iza ;*
    potterblog-historiiciagdalszy.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. a i zapomniałam dodać, że po prostu z a j e b i s t y szablon! <3 a opisy w "Bohaterowie" świetne <3
    Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci ślicznie ;*
      Szablon zawdzięczam Weasleyowej z szabloland.blogspot.com :)
      Rozmowa Lily z Lousiem już w kolejnej notce :) Nie chciałam dodawać jej w tej, bo byłaby mała niespodzianka co do kolejnej notki ^.^
      Życzę zdrowia ;*

      Ściskam,

      Usuń
  8. No no, jestem niezmiernie zaskoczona ;) Pieknie urządziłaś sie tutaj na blogspocie, znacznie lepiej niz na bloog.pl ;)
    Od razu przeraszam za takie spóźnienie (Boże, gadam jak w szkole ;)), ale nie miałam w ostatnim czasie ani wolnej chwilki :(
    Notka cudowna ;) Numery Huncwotów zawsze mnie bawią, nawet biednemu Slughornowi nie mogą dać ani chwilki wytchnienia ;)
    Szkoda, że nie było tutaj rozmowy z Louisem, ale przynajmniej mam na co czekac, mam nadzieje, że nie będziesz długo trzymac nas w niepewności^^
    I czekam tez na opis pełni, oczywiście ;)

    Ściskam i przy okazji zapraszam do siebie na nowość ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać, doskonale wszystko rozumiem ;)
      O tak, Huncwoci nieźle dają w kość. Slughornowi, podobnie jak Filchowi, nigdy nie odpuszczą ;) Rozmowa Lily z Louisem już w następnej notce. Nie mogłam dać jej w tej, bo, jak sama trafnie zauważyłaś, nie miałybyście na co czekać :) Ach, muszę was potrzymać w niepewności ^^ A uwielbiam to robić :3

      Ściskam,

      Usuń
  9. Cześć, tu DomCia. Ja również przeniosłam bloga o Teddim. Możesz, jeśli chcesz, znaleźć go teraz tu: teddy-lupin.blog.pl Jak na razie dopiero się organizuję, ale już nidługo się urządzę, zapraszam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam Cię w raz z moją weną, z której nie mam czasu skorzystać!
    Przy tym fragmencie: "Nikt specjalnie się tym nie przejął, ale pewnego razu jakaś jedenastoletnia Puchonka rozpłakała się i pani Pomfrey musiała jej zaaplikować dużą dawkę eliksiru uspokajającego." wyobraziłam sobie panią Pomfrey, która strzykawką daje eliksir Puchonce do ust. O,o
    Powiedz, że sweter Lily będzie cały w sierści i będzie musiała go otrzepać? Mój pies linieje i nie może dotykać moich ubrań... :(
    Aghr... Nie lubię osób palących. Gdyby wujek Adolf żył, toby wrzucił wszystkich do komory gazowej! Heil Hitler!
    O Boże... Za dużo niemieckiego...
    "... a kilka guzików zatrzeszczało złowieszczo." Świetne. Aż strach przed nim usiąść w trakcie obiadu.
    Śliczny szablon i dobrze, że ściemniłaś czcionkę. :)
    Podziwiam Twoją zakładkę o bohaterach. Też takie coś planowałam, lecz brak czasu. Ech...
    Pozdrawiam serdecznie,
    Ps.: Heil Hitler!
    Ps.2: Zamknij się, mózgu!

    OdpowiedzUsuń
  11. Hahaha xd. Biedna Puchonka, teraz też mam taką wizję z ą strzykawką O.o To musiałoby być straszne. Co ten niemiecki ro bi z ludźmi... Ja także nie lubię osób palących, ale co zrobić ^^ Ale palenie idealnie pasuje mi do Syriusza :3
    Dziękuję za opinię ;*

    Heil Hitler!

    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi wręcz przeciwnie - Łapa w ogóle nie pasuje do palenia. XD
      Ja tak strzykawką dawałam mleko kotkowi. :D
      Heil Hitler!
      Ps. Mam nową, dziwną klawiaturę i pisanie zajmuje mi dużo czasu (robię pełno błędów - , -).

      Usuń
    2. A, zapomniałam dodać.
      Nie wiem czy to zamierzone, ale avatary komentujących Ci się nie wyświetlają.

      Usuń
    3. Tak wiem ;/ I nie mam pojęcia, jak to zmienić. Wiesz może? :)

      Usuń
  12. Witamy na blogspocie! Może wreszcie skończą się problemy z dodawaniem komentarzy :)
    Szablon śliczny, wprost nie mogłam się na niego napatrzeć^^
    Notka świetna. Zresztą, Twoje rozdziały są coraz lepsze. Szczerze mówiąc, akcja dziejąca się w Hogwarcie jest ciekawsza niż ta na wyjeździe.
    No i zastanawia mnie co będzie dalej z przyjaźnią Lily i Louisa. Niech się w końcu James z tą swoją zazdrością ogarnie xD
    Mówiłam już, że lubię Ninę? Fajna jest. I jej brat też.
    Łapa z papierosem? W sumie czemu nie...
    Nie ma to jak eksplozje na eliksirach <3
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziękuję za opinię ;* Tak, z Jamesa niezły zazdrośnik, ale nie mogłam sobie odebrać tej przyjemności z opisywaniem jego oburzenia ^^ Cieszę się, że Nina i Alessio przypadli ci do gustu, starałam się oddać ich charakter jak najlepiej :)

    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń