sobota, 3 listopada 2012

Dwa spotkania w jeden dzień

  Wielkimi krokami zbliżała się siedemnasta. Syriusz zachowywał się jakby był pod działaniem środków dopingujących i już od godziny biegał po całym dormitorium, przygotowując się do wyjścia i co chwilę szukając jakiejś części garderoby. James, widząc pośpiech i zdenerwowanie przyjaciela nie wyrabiał ze śmiechu i tarzając się po podłodze wył i rechotał tak głośno, że w końcu zezłoszczony Black rzucił w niego trampkiem Remusa.
- Oni chyba dzisiaj coś brali - zauważył Lupin, patrząc z rozbawieniem na Łapę, który już ósmy raz pędził do łazienki i na Rogacza, który był już cały siny ze śmiechu, ale w dalszym ciągu głośno rechotał, waląc pięściami w podłogę.
- I czego się ryjesz?! - wrzasnął Syriusz, kiedy wyszedł z toalety. Spojrzał na zegar. Była już za dziesięć piąta. Nie czekając na odpowiedź Pottera, który za wszelką cenę próbował się opanować, ale co chwila wybuchał niekontrolowanym śmiechem, wyszedł z dormitorium i skierował się w stronę umówionego miejsca.
    Pogoda była piękna. Słonce górowało wysoko na niebie, a jego jasne promyki ogrzewały wszystko, co miały pod sobą.
    Zadumany Syriusz szedł niepewnym krokiem w kierunku jeziora. Bał się tego spotkania. Dałby wszystko, żeby znów mogło być tak, jak dawniej. Żeby znów byli z Megan szczęśliwą parą. Ale jeśli dziewczyna oczekiwała tylko przyjaźni, to nie będzie jej do niczego zmuszał. najważniejsze było dla niego jej szczęście.
    Usiadł na niewielkiej skale i wpatrzył się w lekko falującą taflę wody. Minęło może z pięć minut, kiedy usłyszał za sobą czyjeś kroki. Obejrzał się w tamtą stronę. Stała tam ona. Wyglądała zniewalająco. Miała na sobie krótkie szorty i jasnoniebieską luźna bluzkę, a na twarzy widniał lekki makijaż. Niby nic takiego, ale dla Blacka była to najpiękniejsza dziewczyna na świecie. Od razu domyślił się, że to robota Lucy.
    Chłopka wstał i uśmiechnął się lekko. Dziewczyna odwzajemnił uśmiech i usiadła na szarym głazie. Gryfon usiadł obok niej.
- Wreszcie mamy okazję normalnie pogadać - zaczął Syriusz. Wiedział co chciał dalej mówić, cały plan dokładnie obmyślił sobie w dormitorium, ale teraz, gdy już miał obok siebie Megan, nie wiedział od czego zacząć.
    Megan uśmiechnęła się do niego ciepło, aby dodać mu otuchy. Ona też miała już serdecznie dość tej kłótni.
- Megi, wtedy między mną a tamtą dziewczyną nic nie zaszło... Przysięgam! Ja przez ten cały czas myślałem tylko o tobie... Jesteś dla mnie wszystkim!
- Wiem, Syriusz... Teraz już wiem... Ale proponuję przyjaźń...
    Syriusz zrobił zawiedziona minę. Myślał, że gdy wszystko jej wytłumaczy i gdy ona w to uwierzy, to dalej będą parą... Mimo rozczarowania zgodził się.
- Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło, nie nie prowadzimy już tej wojny - uśmiechnęła się radośnie Megan. gdy pięć minut później spacerowali wzdłuż jeziora.
- To dlaczego nie chciałaś pogodzić się wcześniej? Przecież widziałaś jak się starałem... - spytał zdziwiony.
    Na chwilę zaległa cisza. Dopiero po kilkunastu sekundach Gryfonka się odezwała.
- Sama nie wiem... Byłam głupia! - zaśmiała się, ale widać było, że nie jest jej do śmiechu. Założyła za ucho pasemko ciemnych włosów.
- Nie byłaś... To ja byłem głupi, bo dałem ci odejść - powiedział Black i nagle posmutniał.
- Nie bądź smutny... - uśmiechnęła się do niego. - Kto ostatni w zamku, ten zgniły gumochłon! - krzyknęła i popędziła w stronę szkoły. Syriusz uśmiechnął się szeroko i pobiegł szybko za Megan.

~*~*~*

    Lilyanne Evans przechadzała się samotnie po błoniach. Nie chciała mieć teraz towarzystwa, chciała na spokojnie pomyśleć. Ogromny mętlik w głowie nie dawał jej spokoju. Usiadła pod niewielką lipą i zaczęła palcami skubać soczyście zielone źdźbła trawy. Wsłuchując się w odgłos poruszanych lekkim wiatrem liści na drzewach zastanawiała się nad wieloma rzeczami: nad uczuciem, którym darzyła Jamesa, nad tym czy Syriusz pogodzi się z Megan, nad szczęśliwym związkiem Molly i Remusa, nad wakacjami... Nagle zauważyła, że jakieś dwieście metrów przed nią stoi jakieś postawne zwierzę. Przestraszona zerwała się z ziemi i wytężając wzrok wpatrzyła się z zwierzę, które podchodziło coraz bliżej. Teraz stało już tylko jakieś pięćdziesiąt metrów od niej i dziewczyna ze strachem zauważyła, że tym zwierzęciem jest dość postawny jeleń. Przyjrzała mu się dokładniej. Był ogromny, ale piękny. Zrobiła krok do przodu. Nagle cały strach zniknął. Przez chwilę zawahała się i zastanowiła skąd na terenie Hogwaru wziął się jeleń, ale stwierdzając, że pewnie uciekł z Zakazanego Lasu, zrobiła następne kilka kroków. Stała przed tym postawnym zwierzem. Bardzo blisko, a mimo to, już się nie bała. Powoli wyciągnęła rękę i pogłaskała go po łbie. Jeleń z rozkoszy przymknął oczy, a kiedy je otworzył, spojrzał ciepło na rudowłosą; patrzyły na nią pogodne czekoladowe tęczówki.
- Twoje oczy są jakieś znajome... - wyszeptała Lily i ponownie go pogłaskała. Westchnęła.
- Idź z powrotem do lasu... tam jest twój dom - powiedziała do zwierzęcia, po czym odwróciła się i ze smutną miną z powrotem usiadła przy drzewie. Rudowłosa już zagłębiała się w dalszych przemyśleniach, gdy nagle na swoim ramieniu poczuła lekkie szturchnięcie. Zdziwiona odwróciła głowę i ujrzała, że jeleń w dalszym ciągu przy niej stoi. Zwierze potrząsnęło łebkiem, ponownie szturchając dziewczynę w ramię i wpatrzyło sie w nią. Lily zaśmiała się cicho.
- Nie wiem czy masz ochotę wysłuchiwać moich problemów...
Jelen ponownie ją szturchnął, po czym przyłożył pysk do jej otwartej dłoni i wypuściło powietrze.
Evansówna pogładziła go i uśmiechnęła się zachwycona.
- Jesteś uroczy... - wyszeptała, ale kiedy napotkała jego zniecierpliwione spojrzenie, zaczęła mówić. - Od pewnego czasu wszystko zaczyna się komplikować... Za rok opuszczę już te mury, a naprawdę tego nie chcę. Hogwart jest dla mnie jak dom. Mam tu wspaniałych przyjaciół... I jest jeden chłopak...
Rogate zwierzę słysząc te słowa, poruszyło się niespokojnie, ale widząc zdziwioną minę Lily, ułożyło się wygodnie obok niej i położyło łeb na jej kolanach.
- Jeszcze pół roku temu nienawidziłam go z całego serca, a teraz... Teraz wszystko się zmieniło... Tylko nie wiem czy to ja się zmieniła, czy James. A może oboje...? Problem jest w tym, że go kocham, a nie mam zielonego pojęcia czy dać mu szansę... Wciąż się boję, że znudzę mu się równie szybko, jak pozostałe dziewczyny... A nie chcę zostać zraniona. Ale co się to może interesować... Ty przecież nawet nie wiesz o czym ja mówię... - westchnęła i spojrzała smutnym wzrokiem na jelonka. Ku jej zdziwieniu zobaczyła, że wyraz jego oczu diametralnie się zmienił. Teraz patrzyły na nią dwoje błyszczących, radosnych oczu. Niespodziewanie jeleń zerwał się i ile sił pobiegł w stronę Zakazanego Lasu.
    Smutna Lily przetarła zmęczone oczy.
- Trzeba go było nie zadręczać opowieściami o moich problemach - westchnęła i podnosząc się z trawy, ruszyła do zamku.

~*~

    Blond włosy szóstoroczny Gryfon siedział na swoim łóżku w dormitorium i czytał "Proroka Codziennego". W pomieszczeniu było bardzo cicho, co rzadko się zdarzało. Jedynym odgłosem było ciche pochrapywanie Petera, śpiącego na łóżku przy drzwiach. Remus westchnął. Wiedział, że powinien już dawno powiedzieć Molly o swojej przypadłości. Kochał ją, chciał dla niej jak najlepiej, a ona zasługiwała na szczerość. Mógł jej zaufać. Ale bał się, że gdy jej o wszystkim powie, to ona go zostawi. Bo będzie go uważała za potwora. Bo będzie się go bała.
Niedługo jej powiem, obiecał sobie i przerzucił kartkę. Z wielkiej fotografii uśmiechała się do niego staruszka, reklamująca protezy.
- Nawet w Proroku są już te okropne reklamy - mruknął i spojrzał na kolejną stronę. Był tam dość długi artykuł o nowym Ministrze Magii. Uśmiechnąwszy się zaczął czytać.

    Syriusz Black, z mieszanymi uczuciami wbiegł po schodach do dormitorium. Postanowił, że jeśli dzięki ich przyjaźni Megan będzie szczęśliwa, to on postara się, aby nigdy jej nie zepsuć.
- Cześć - mruknął od progu i podążył w kierunku swojego łóżka, gdzie zamierzał zaszyć się, aż do kolacji. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać.
    Remus podniósł wzrok znad gazety.
- A coś ty taki smutny? - spytał. - Nie pogodziłeś się z Meg?
    Syriusz mruknął coś niewyraźnie i zasłonił kotary od swojego łóżka.
- Co się stało? - ponowił pytanie Lupin, zmartwionym głosem.
- Nic. Nieważne... Ona chce, żebyśmy zostali przyjaciółmi! Dasz wiarę? Przyjaciółmi! Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy! - wykrzyknął i uderzył pięścią w poduszkę.
- Ale z ciebie dupek! - warknął zły Remus i już miał zamiar wyjść z dormitorium, gdy nagle głowa Blacka wyłoniła się zza kotary.
- Coś ty powiedział?! I to niby dlaczego JA jestem dupkiem?!
    Remus odwrócił się na pięcie.
- Bo skoro naprawdę ją kochasz, to powinieneś uszanować jej decyzję i przede wszystkim ją ZROZUMIEĆ!
- A co tu jest do rozumienia...?! Przecież ja jej wtedy nie zdradziłem.
- Kobiecy mózg działa inaczej niż męski. Ona cierpiała, a ty zamiast wtedy szukając jakichś normalnych metod, podrywałeś jej przyjaciółkę!
- Sorry - mruknął Black i spojrzał przepraszająco na Remusa.
- To nie mnie powinienieś przepraszać, tylko ją - powiedział Lupin, ale nie był już zły. Cieszył się, że Meg wybaczyła jego przyjacielowi i że Syriusz i Megi zostali przyjaciółmi.
    Już otwierał buzię, aby dodać coś jeszcze, gdy nagle drzwi skrzypnęły, a do dormitorium wpadł zdyszany James.
- Kocha mnie! - krzyknął i uśmiechnął się tak szeroko, że Syriusz zaczął się zastanawiać czy jego przyjaciel nie ma na sobie jakiejś maski.
- Kto? - spytał zdziwiony Remus i usiadł na łóżku.
    James wyglądał, jakby ktoś rzucił na niego zaklęcie rozweselające.
- Lily! Lilyanne Evans mnie kocha!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz