sobota, 3 listopada 2012

Inna, niż zwykle lekcja transmutacji i krótkie liściki

Dormitorium szóstorocznych Gryfonek znajdowało się w północnej wieży Gryffindoru. Jak zwykle panował tam lekki nieład, jednak w niczym niedorównujący bałaganowi w dormitorium Huncwotów.
- ... i od trzech dni Molly jest z Remusem - zakończyła Megan z szerokim uśmiechem.
- Wreszcie! Wiedziałam, że w końcu do tego dojdzie - krzyknęła triumfalnie Lily i przytuliła przyjaciółkę.
- Czy między tobą a Jamesem NAPRAWDĘ nic się nie zmieniło...? - spytała juz poraz trzeci Lucy.
Ruda pokręciła przecząco głową. Nie miała zamiaru opowiadać przyjaciółkom o historii z Jamesm i Leilah. Ani o tym, że darzyła Pottera silniejszym uczuciem. Postanowiła to zatrzymac dla siebie. Wiedziała, że o tej drugiej rzeczy dziewczyny wkrótce się dowiedzą, ale o tej pierwszej nie miała zamiaru wspominać ani słowem. To była sprawa między nim a Leilah.
- Megan... - zaczęła niepewnie Ruda. - A jak tam Syriusz?
- Kto? - spytała brązowowłosa, spokojnie jedząc ciastko i udając, że nie ma zielonego pojęcia o kogo chodzi.
- Meg, przecież tak dłużej nie można... - Lily próbowała ją przytulić, ale brunetka wyrwała się.
- Nie, Lily! To już skończone! Skoń-czo-ne!
- Ale on przecież cię nie zdradził! - wtrąciła się Lucy.
- To nie ma znaczenia! A poza tym skąd ja mogę mieć taką pewność?
Lily westchnęła.
- Dobrze, zostawmy ten temat. To co, robimy babski wieczór? - zaproponowała, a reszta dziewczyn gorliwie pokiwałą głowami.

~*~

- Łap! - krzyknął James, rzucając w stronę Syriusza fasolkę wszystkich smaków.
- Jaka? - spytał Black, dokładnie oglądając szarawy cukierek.
- Posmakuj - wyszczerzył zęby Potter.
Syriusz wsadził sobie do buzi fasolkę, ale zaraz potem ją wypluł, krztusząc się.
- Ocipiałeś? - wysapał, próbujac złapać oddech. - Co to za świństwo?
- O smaku kości...
- I po jaką cholerę mi to dałeś?!
- Przecież psy lubia kości, no nie? - zarechotał James.
- Poczekaj trawojadzie, aż zetną trawę na błoniach...
Wszyscy czterej roześmiali się.

~*~*~*

     Dni miajały nieubłaganie. Rok szkolny trwał dalej, a w szkole wrzało, bowiem nauczyciele wpadli w gorączkę prac domowych i mnóstwa testów. Po marcu nastał kwiecień, a wraz z nim wielkanoc, która skonczyła się równie szybko, jak się zaczęła. Dni robiły się coraz cieplejsze i dłuższe. Nim ktoś zdążył się obejżeć, nastał gorący maj. Między Molly a Remusem układało się bardzo dobrze, chociaż Lupin nie pisnął jeszcze ani słowa o swoim futerkowym problemie. Natomiast między Jamesem a Lily nic się nie zmieniło. Ruda wciąż udawała, że jej uczucia w stosunku do Rogacza nie zmieniły się ani trochę, ale Megan, Molly i Lucy zdążyły już zauważyć co kombinuje zielonooka i przejrzały jej uczucia. Z kolei między Syriuszem a Megan nic nie układało się lepiej. Kolejne dni płynęły i wreszcie nastał wyczekiwany przez wszystkich czerwiec.
- Za trzy tygodnie wakacje - wymruczała Molly, wystawiając twarz ku słońcu.
Szóstoroczne Gryfonki siedziały na miekkiej trawie pod rozłożystym dębem. Wszystkie wygrzewały się i relaksowały po skończonych lekcjach. Jednak nie tylko one wpadły na ten pomysł. Błonia były pełne uczniów.
- A potem siódma klasa, OWTM-y i koniec szkoły... - dodała Megan.
Lily zrobiła zdegustowaną minę. Tak naprawdę, nie miała chęci się stąd ruszać. Hogwart był jej drugim domem i nie wyobrażała sobie, że mogłaby go opuścić. Swoimi przemyśleniami podzieliła się z przyjaciółkami.
- Jest tylko jedno wyjście - powiedziała Lucy, odwracając twarz w stronę Lily. - Po prostu zostań nauczycielem jakiegoś przedmiotu w Hogwarcie. Mogłabyś zastąpić tego starego gbura Slughorna, wyświadczyłabyś ogromną przysługę reszcie uczniów... - ostatnie zdanie wymamrotała pod nosem, ale dziewczyny i tak to usłyszały i zachichotały cicho.
- Dobrze wiesz, że planuję zostać aurorem... Własnie, dziewczyny! A wy? Wiem, że Molly chce sotać uzdrowicielką... A wy? - wskazała na Megan i Lucy.
- Ja tam też chcę być aurorem - powiedziała Meg, bawiąc się sznurkiem od bluzki.
- A ja chcę się zatrudnić w sklepie Madame Malkin - odezwała się radośnie Lucy.
- O, Lily, to jeszcze trochę się pomeczysz z Jamesem! On też chce być aurorem - zachichotała Molly.
Megan ryknęła śmiechem i z powrotem położyła się na trawie.
- A ty z czego się ryjesz? - Wysyczała Ruda. - Nie zapominaj, że Black też chce być aurorem, więc i ty się trochę pomęczysz... - teraz Lily się roześmiała.
Meg zrobiła urażoną minę, ale po chwili się uśmiechnęła.

~*~

- Łapo, szybciej! Bo spóźnimy się na transmutację! Znowu!!! Już trzeci raz w ciągu dwóch tygodni!
- No przecież idę - odkrzyknął Syriusz i biorąc torbę, wyszedł razem z Jamesem z dormitorium.
Popędzili przez korytarze i w ostatniej chwili wbiegli do klasy. Zajęli swoje stałe miejsce pod oknem i wyjęli książki.
- Mam wam do oddania wasze wypracowania - odezwała się oziebłym głosem McGonagall. Machnęła krótko różdżką i wszystkie kartki powedrowały do swoich właścicieli. - Ogólnie nie wypadliście źle, aczkolwiek mogło być lepiej. Niektórzy z was - tu spojrzała w stronę Petera, który mało co się nie zakrztusił, widząc srogi wyraz twarzy psorki - powinni wreszcie wziąc się do nauki! Nie mam pojęcia kim chcielibyście być w przyszłości, ale podejrzewam, że nie pragniecie pracować w Świętym Mungu jako czyściciele nocników - spojrzała ostro na całą klasę.
- Roguś, co dostałeś? - spytał szeptem Syriusz.
- P, a ty?
- Też.
- Lily, co ci jest? - spytała przerażona Megan, widząc pobladłą twarz przyjaciółki.
- Zobacz! - powiedziała bezbarwnym głosem Ruda, podając jej kartkę.
Zdziwiona Trevill obejrzała dokładnie kartkę, ale kiedy zobaczyła w rogu kartki ogromne 'N', otworzyła szerzej oczy, jakby im nie dowierzając.
- Dostałam N! - wyszeptała z niedowierzaniem zielonooka i pobladła jeszcze bardziej.
Ale od kiedy Lily zaczęła darzyć Jamesa głębszym uczuciem, miała spore trudnosci ze skupianiem się. Nie potrafiła już tak szybko odrobić pracy domowej i dostać tak dobrej oceny, jak dawniej.
- Och, Lily, nie martw się... To tylko jeden 'nedzny'! Przecież ogólnie z transmutacji masz same 'powyżej oczekiwań' i parę 'wybitnych'... Nie masz się czym martwić! - pocieszała przyjaciółkę Megan.
- Masz rację... Nie mam się czym przejmować - uśmiechnęła się.
- Czy panny Evans i Trevill mogłyby przestać rozmawiać? Trwa lekcja! - wykrzyknęła surowym głosem McGonagall. - I panowie Potter i Black, również! - zwróciła się w stronę dwójki Huncwotów, którzy właśnie pogrążeni byli w rozmowie na temat nowego kawału.
Lily dyskretnie kopnęła Megan w kostkę, żeby jej coś powiedzieć. Zdezorientowana Megi zawyła z bólu.
- Co się tutaj dzieje?! - wrzasnęła Minerwa, podchodząc do stolika Lily i Meg i popatrzyła, jak brązowowłosa masuje sobie obolałą kostkę.
Syriusz widząc to, parsknął śmiechem. McGonagall spojrzała na niego ostrzegająco. W jej oczach płonął ogień i była bliska wybuchu.
- Macie się w końcu uciszyć! - krzyknęła i podeszła do biurka, aby wreszcie zacząć lekcje.
- Widzisz jakie Lily ma piękne oczy? - spytał Syriusza James, rozmarzonym głosem.
- Stary, przecież ona ma te same oczy, co zwykle...
- James się na ciebie patrzy - szepnęła Megan do Lily. Rudowłosa juz chciała coś odpowiedzieć, ale wyprzedziła ją McGonagall.
- Mam tego dość! Gryffindor traci 20 punktów! I proszę, aby Potter i Trevill wstali.
    Zdziwieni Gryfoni posłusznie wstali.
- A teraz pana Pottera zapraszam do panny Evans, a pannę Trevill do pana Blacka.
    Meg najpierw zrobiła się cała zielona, a po chwili była już blada jak ściana.
- Nie ma mowy! Nie pójdę tam! - lrzyknęła i zrobiła krok do tyłu.
- Bez dyskusji! - wysyczała wściekła McGonagall - Marsz!
    Obrażona brunetka spojrzała bezradnie na Lily, ale ta tylko wzruszyła ramionami. Zadowolony i usmiechnięty od ucha do ucha James, usiadł obok Rudej. Z kolei Meg z miną skazańca powędrowała do ławki Syriusza. Usiadła na krześle obok niego i odsunęła się jak najdalej od chłopaka.
    Black wstrzymał oddech. Wolałby, żeby koło niego siedział James. Tak bliska obecność Megan, peszyła go i czuł się przy niej nieswojo. Wciągnął łapczywie powietrze do nosa. Poczuł jej zapach... Cudowną woń jej ciała, pomieszaną z lawendowymi perfumami i rumiankowym szamponem do włosów. Ponownie wciągnął powietrze i przymknął oczy, przypominając sobie, jak kiedyś tulił ja do siebie i całował...

(~narracja Lily~)

    James usiadł obok mnie. Nic nie powiedział, tylko wyszczerzył te swoje równe zęby w szerokim usmiechu. Był widocznie zadowolony, w przeciwieństwie do mnie. Jego tak bliska obecność onieśmielała mnie. Czułam się jakbym siedziała na szpilkach, bałam się nawet spojrzeć w jego stronę, obawiając się, że wtedy również on się spojrzy. Przez ostatnie trzy miesiące unikałam go jak tylko mogłam, a teraz on siedział obok mnie, szczerząc się jak jakaś małpa. Szybko odwróciłam głowę. Irytował mnie. Irytował mnie jego wygląd, był tak dobrze zbudowany, silny, przystojny... Tak, był stanowczo za przystojny. Irytowało mnie jego zachowanie, był uprzejmy i zachowywał się niczym rycerz broniący swojej królewny; za ta królewnę na moje nieszczęście obrał sobie mnie. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale strasznie peszyło. Irytował mnie też zapach jego perfum, były piekne, cudowny zapach w sam raz dla takiego chłopaka, jakim był on... Stwierdzając, że chyba wariuję, wpatrzyłam się w jego twarz, zapominając o bożym świecie. Zauważył to. Spojrzał na mnie podejrzliwie i uśmiechnął się lekko. Na Merlina! Zarumieniłam się mimo woli. Szybko odwróciłam wzrok, mrucząc pod nosem przeprosiny. Czy go kochałam? Oczywiście! I nie mogłam pojąć, że jeszcze pół roku temu nienawidziłam go z całego serca. Może dlatego, że wtedy jeszcze dobrze go nie znałam, a może z przyzwyczajenia. Jednak teraz przeszłość nie miała dla mnie znaczenia, ważne było to, że w końcu przyznałam się sama sobie, że go kocham. Dziewczyny też to wiedziały. Ale byłam pewna, że one nikomu nie powiedzą. Zawsze umiały dochować tajemnicy.
- Tak bedziecie siedzieć do końca roku - powiedziała z zadowoleniem i zaczęła kontynuować lekcję.
Poczułam jak wielki skurcz atakuje mój brzuch. Nie wiedziałam tylko czy z ulgi, czy ze zdenerwowania.

(~narracja trzecioosobowa~)

    Megan nie uważała przez całą resztę lekcji. Nie mogła się skupić na żadnej czynności. Rozpraszało ją dosłownie szybko, a najbardziej obecność Blacka. Właśnie pisała notatkę o zamianie filiżanki w żabę, kiedy poczuła, że ktoś delikatnie puka ją w ramię. Odwróciła się i dostrzegła, że był to Black. Chłopak podał jej średniej wielkości zwitek pergaminu i z powrotem odwrócił głowę w stronę profesorki. Zaskoczona Gryfonka rozwinęła kartkę i zaczęła czytać:
Megan,
Proszę, skończmy to całe przedstawienie... Ta szopka
nie ma sensu. Przyrzekam ci, że żadnej zdrady nie było,
z resztą, sama o tym dobrze wiesz. Ja nie mogę o Tobie
zapomnieć, nie potrafię tak po prostu wyrzucić z pamięci
tych wszystkich wspaniałych chwil z Tobą. Jeśli nie będziesz
chciała już ze mną być, zrozumiem to, ale porozmawiajmy
chociaż... Możemy zostać przyjaciółmi, nie musimy być
wrogami. Nie chcę się z Toba kłócić, zbyt wiele dla mnie
znaczysz... Spotkajmy się dzisiaj o 17:00 nad jeziorem.
Napisz czy się zgadzasz.
                    Syriusz

    Megan przeczytała treść listu z zapartym tchem. W głębi duszy cieszyła się, że wreszcie miałaby okazję na spokojnie porozmawiać z Syriuszem. Nie chciała już z nim być, ale fakt zwykłej kupmpelskiej znajomości bez kłótki, nie był taki zły.
Chyba wariuję..., pomyślała i z bijącym sercem napisała z tyłu kartki jedno krótkie słowo.
Tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz