- Puść mnie, to boli... - syknęła Ruda i wyszarpnęła rękę.
- Przepraszam... Chciałam z tobą pogadać...
- O czym? - spytała Lily i zmierzyła ją zniecierpliwionym wzrokiem.
- O Jamesie...
Rudowłosa
spojrzała na nią zdziwiona i szybko przeniosła wzrok w stronę, gdzie
siedział James, aby upewnić się, że jeszcze tam jest. Był.
- Dlaczego taka jesteś...? - usłyszała głos blondynki. Nie patrząc na nią, spuściła głowę.
- Jaka...?
-
On cię kocha... I ty go też...! Widzę jak na niego patrzysz, jak co
pewnien czas rozglądasz się czy nigdzie nie zniknął. Jak rumienisz się
podczas rozmowy z nim. On nie jest ci obojętny, prawda Lily?
-
Nie... Nie, nie jest. Ja chyba coś do niego czuję... No dobra... Na
pewno coś do niego czuję - poprawiła się szybko, widząc powątpiewającą
minę Juliet.
-
Lily... Wiem, że pewnie niezbyt mnie polubiłaś przez tamtą historię z
powitaniem... I nawet, gdy dowiedziałaś się, że ja jestem tylko jego
kuzynką, to dalej niezbyt za mną przepadzasz... Ale ja cię lubię... -
uśmiechnęła się lekko. - I wiem, że James cię kocha i nigdy cię nie
skrzywdzi. Więc dlaczego nie chcesz z nim być?
-
Juliet, to nie takie proste... Ja się po prostu boję, że szybko mu się
znudzę i zostawi mnie po tygodniu tak, jak wszystkie swoje dotychczasowe
zdobycze.
-
Ale z tobą nie będzie tak samo. On naprawdę cię kocha, chce twojego
szczęścia. Cały czas opowiada o tobie. Dwa lata temu, kiedy widywaliśmy
się częściej, nie było takiego spotkania, na którym nie wygłosiłby
całego dekalogu na twój temat. Miałam wrażenie, że wiem o tobie więcej,
niż ty sama...
- Ale w jednej sprawie się mylisz... - uśmiechnęła się Ruda.
Juliet spojrzała na nią zdziwiona i zmarszczyła nos.
-
Powiedziałaś, że cię nie lubię.... A to nieprawda. Jesteś wspaniałą
koleżanką i James ma ogromne szczęście, że ma taką kuzynkę.
Obie
roześmiały się serdecznie i przytuliły do siebie. Lily czuła ogromną
ulgę, że wreszcie mogła się komuś wygadać i opowiedzieć o swoich
ponurych przypuszczeniach. I szczerze polubiła Juliet. Żałowała, że
dopiero teraz przeprowadziły tę rozmowę i zapoznały się bliżej, kiedy
jutro trzeba było już wyjeżdżać. Ale miała głęboką nadzieję, że jeszcze
nie raz się spotkają i bedą miały okazję pogadać.
- A więc to ty jesteś tą słynną Evans...? - dobiegł ich damski, ozięłby głos.
Lily
i Juliet odwróciły się w stronę dobiegających je słów. Przed sobą
ujrzały niską brunetkę o dużych piwnych oczach i pięknych pełnych
ustach, wykrzywionych w aroganckim uśmiechu. Przyglądała im się
krytycznie. Powoli pokręciła głową.
-
Myślałam, że jesteś ładniejsza, Evans... James tyle o tobie gadał...
Chociaż w mojej obecności dużo o tobie nie wspominał... Wolał się zająć
czymś innym...
Juliet, słysząc te słowa, zgromiła ją wrogim spojrzeniem. Ukradkiem spojrzała na Lily, a widząc jej zdziwioną minę, wyjaśniła:
- Lily, to jest Leilah Hay... Była dziewczyna Jamesa...
Ruda
zamrugała kilka razy i cofnęła się o krok. Nie takich wyjaśnień się
spodziewała. Przyjrzała się dokładniej Leilah. Była od zielonookiej
niższa o głowę. Twarz miała ogrągłą i okalaną mnóstwem ciemych loków.
Jej duże piwne oczy świdrowały Lily od góry do dołu, a jasne usta
wykrzywione w grymasie niezadowolenia. Ciemna karnacja wskazywała na to,
że dziewczyna musi mieć latynowskie korzenie. Mały zadarty nos, był zaś
symbolem uporu.
Leilah odgarnęła długie loki na plecy i przeniosła wzrok na Juliet.
- Nic więcej o mnie nie powiesz? - spytała.
-
Nie widzę takiej potrzeby - odparowała blondynka i ciągnąc Lily za
rękę, wyprowadziła ją z sali. Poprowadziła ją na górę i stanęła obok
drzwi do sali od numerologii.
- Lily, nie mów nic Jamesowi o tym spotkaniu...
- Ale kim ona jest? O co w tym wszystkim chodzi?
Juliet westchnęła i spuściła wzrok, patrząc w podłogę.
- To była Jamesa... Nie ma potrzeby, żebyś wiedziała więcej...
- Juliet, do cholery, JA GO KOCHAM! Mam prawo widzieć!!!
Blondynka
podniosła wzrok i spojrzała Lily w oczy. Był w nich ból i smutek.
Widocznie próbowała uniknąć wszelkich odpowiedzi na pytania rudowłosej.
-
To nie takie proste, Lily... To było dawno i dużo się od tamtego czasu
zmieniło... proszę, nie mów nic Jamesowi... - wyszeptała i odeszła,
zostawiając Evansównę z ogromnym mętlikiem w głowie.
Hogwart
Wstawał piękny poranek. Słońce górowało już wysoko na niebie, a krople
rosy na zielonej trawie już dawno zdążyły wyschnąć. Zdawało się, że ten
dzień będzie idealny dla wszystkich uczniów. Uważał tak Remus Lupin,
blondwłosy Gryfon z szóstego roku, który właśnie biegł do biblioteki. Od
dwóch dni, czyli od kiedy był z Molly, zmienił się nie do poznania. Nie
wyobrażał sobie już życia bez brązowowłosej dziewczyny, którą kochał
ponad życie.
-
A wszystko dzięki Ognistej Whisky! Od teraz jest to święty płyn! -
powiedział raz Syriuszowi, kiedy ten poprosił go o dokładny raport w
sprawie Molly.
Wpadł do biblioteki, przepraszając raz po raz, widząc gromiące
spojrzenie pani Pince. Rozejrzał się po pomieszczeniu i w pewnym
momencie uśmiechnął sie szeroko. Na palcach podszedł do stolika przy
oknie i zasłonił oczy siedzącej przy nim dziewczynie.
- Remus... - wyszeptała Molly i uśmiechnęła się ciepło.
Lupin
nachylił się nad Gryfonką i lekko pocałował ją w szyję. Shunpike
westchnęła cicho, przymykajac oczy z rozkoszy i pozwalając wypłynąć
delikatnemu uśmiechowi. Jednak szybko przypomniała sobie gdzie jest i
zerwała się jak oparzona.
- Remus, to biblioteka... Nie możemy... Nie powinniśmy - jąkała się.
Blondyn zaśmiał się ciepło.
- W takim razie możemy z tąd wyjść i pójść gdzieś indziej... Na przykład do dormitorium... - powiedział z huncwockim uśmiechem.
Molly zarumieniła się mimowolnie i zaprzeczyła ruchem głowy.
- Mam mnóstwo nauki...
-
Więc pouczysz się później - stwierdził i nie czekając na reakcję
dziewczyny, wziął jej książki i ciągnąc ją za rękę, wyszedł z
biblioteki.
~*~
Syriusz Black, z zadziornym uśmiechem na twarzy, przemierzał korytarze
Hogwartu. Cieszył się, że już jutro wraca James. Miał mu dużo do
opowiedzenia i sam chciał też znać dokładne relacje między
rozczochrańcem a Lily Evans. Liczył, że między tą dwójką wreszcie coś
się zmieniło. Sam przestał już wierzyć, że kiedykolwiek pogodzi się z
Meg. W głowie miał setki planów, dzięki którym mógłby pogodzić się ze
swoją miłością, ale wiedział, że nigdy nie wprowadzi ich w czyn.
Gwizdając cicho pod nosem, wszedł po schodach do swojego dormitorium.
- No gołąbeczki, koniec miziania - wykrzyknął dziarsko do Remusa i Molly, którzy przytuleni do siebie, śmiali się z czegoś.
Remus zrobił urażoną minę i wymamrotał coś zły, że Syriusz im przeszkodził.
- To ja już pójdę - powiedziała cicho Molly i pocałowawszy Remusa w usta, wyszła z dormitorium Huncwotów.
- Po co przylazłeś? - spytał z udawaną złością Remus.
-
Oj, Remi, Remi... Jak ty mało wiesz o życiu... Naprawdę aż tak bardzo
chcesz zostać teraz tatusiem? - zarechotał Black, robiąc zręczny unik
przed lecącą w jego stronę poduszką.
- Lepiej martw się o swoje dzieci, Łapo... Mam nadzieję, że charakterku nie odziedziczą po tatusiu...
-
Odszczekaj to...! - warknął z udawanym gniewem Syriusz. Kąciki jego ust
zadrżały niebezpiecznie; z trudem powstrzymał wybuch śmiechu.
-
Szczekanie należy raczej do twoich obowiązków... - wyszczerzył zęby
Lupin i nie mogąc się już dłużej opanować, wybuchnął niepohamowanym
śmiechem. Syriusz uśmiechnął się szeroko i po chwili poszedł w ślady
przyjaciela.
~*~*~*
- Och, Molly, już jesteś? - spytała zdziwiona Megan, patrząc jak jej przyjaciółka wchodzi do dormitorium.
- Tak, przyszedł Syriusz, więc już poszłam...
Meg, słysząc imię swojego znienawidzonego eks, wykrzywiła się.
- No tak, ten dupek, to zawsze musi się gdzieś wpieprzyć... Nigdy nie miał wyczucia czasu... Skończony debil...
- Megan! Nie histeryzuj, przecież nic takiego się nie stało...
Brunetka zrobiła naburmuszona minę i mruknęła jeszcze coś o "niedojrzałości tego frajera" i powróciła do czytania "Czarownicy".
- Gdzie Lucy? - spytała Molly, biorąc do ręki książkę od zielarstwa.
- Włóczy się gdzieś z tym swoim Denisem... - wyjaśniła Meg znad gazety.
- Zaraz, zaraz...! Z jakim Denisem?! Mówiła, że skończyła z chłopakami!
-
A ty jej w to uwierzyłaś? - spytała z powątpieniem Gryfonka. Odłożyła
gazetę i spojrzała z niedowierzaniem na przyjaciółkę. Przecież Lucy
nigdy się nie zmieni, zawsze będzie flirciarą szukającą nowych
zdobyczy... Po każdym jej chłopaku, który na końcu okazał się skończonym
kretynem, wylała całe litry łez i przysięgała, że kończy z chłopakami,
że ten będzie ostatni, ale później i tak pojawia się kolejny, który
zawraca jej w głowie.
- Nie ten pierwszy, nie ostatni - podsumowała Meg i leniwie zwlekając się z łóżka, podążyła do łazienki.
Wonderland School
Podczas opieki nad jednorożcami, Lily w ogóle nie zastanawiała się nad
tym co robi. Jej myśli nieustannie krążyły wokół spotkania z Leilah i
tajemniczości Juliet. Nie miała pojęcia, dlaczego Juliet tak się
zdenerwowała na widok dawnej dziewczyny Rogacza, ale Ruda za wszelką
cenę chciała się tego dowiedzieć. Jednak po zastanowieniu się nad namową
blondynki, aby nic nie wspominać o tym spotkaniu Jamesowi, postanowiła
dochować tajemnicy. Widocznie wspomnienia o Leilah nie należały do
miłych.
Dowiem się o co w tym wszystkim chodzi i to jeszcze dzisiaj, postanowiła Lily i dała małemu siwemu źrebakowi garść siana.
Kiedy opieka nad jednorożcami dobiegła końca, Lily spośród tłumu
uczniów starała się wychwycić Juliet. Musiała z nią czym prędzej
porozmawiać. Nagle tuż obok siebie zauważyła blond czuprynę dziewczyny.
- Och, dobrze, że jesteś! Właśnie cię szukałam - powiedziała z ulgą Ruda.
- Mnie? A czy coś się stało? - zdziwiła się Juliet.
- Mogłybyśmy porozmawiać gdzieś na osobności? - spytała Evans, znacząco patrząc na tłum uczniów dookoła nich.
-
Jasne... - odparła niepewnie i ruszyła szybszym krokiem, prowadząc
rudowłosą w bok. - Może pójdziemy do mojego pokoju...? Teraz chyba nie
będzie tam moich przyjaciółek i zarazem współlokatorek - uśmiechnęła
się. - Chyba wiem o czym chcesz rozmawiać... - dodała smutno.
Wydostały się z tłumu uczniów i podążyły do zamku, a następnie do
pokoju Juliet. Prawie niczym nie różnił się od pokoju Jamesa i Lily. Był
tylko większy i w odcieniach pomarańczu i stało tam pięć łóżek. Tak jak
podejrzewała Juliet, nie było tam nikogo.
Dziewczyny usiadły na łóżku. Blondynka odezwała się pierwsza:
- No to słucham Lily... Co chcesz wiedzieć?
Evans wciągnęła powietrze, po czym powoli je wypuściła.
- Powiedz mi wszystko o Leilah i o jej przeszłości z Jamesem... Wszystko. Wiem, że coś ukrywasz.
Juliet westchnęła. Tego się spodziewała, wiedziała, że wkrótce będzie musiała o wszystkim opowiedzieć Lily.
-
Lill, ja nie jestem pewna czy ty powinnaś o tym wszystkim wiedzieć...
Myślę, że jeśli James chciałby, żebyś o tym wiedziała, to po prostu by
ci powiedział.
Ruda popatrzyła na nią smutnymi oczami. Czy to wszystko mogło być aż tak straszne?
- Juliet, proszę...
-
No dobrze... Tylko nie mów nic Jamesowi... - przełknęła ślinę i zaczęła
- To było dwa lata temu... Mieliśmy wtedy czternaście lat. Wówczas
mieszkałam jeszcze w Anglii i to dość niedaleko Jamesa. Widywaliśmy się
bardzo często, byliśmy dla siebie jak rodzeństwo. Kiedy tylko miałam
jakiś problem, James od razu był przy mnie i mnie pocieszał. Tak samo
było z Rogaczem i jego problemami. Byliśmy jak brat i siostra... Pewnego
dnia we wakacje do domu obok Potterów przyjechała wnuczka państwa
Hay'ów. To była właśnie Leilah. Na początku wydawała się taka miła...
Zaprzyjaźniła się z Rogaczem i ze mną... Wszędzie chodziliśmy razem.
Potem James się w niej zakochał... Do szaleństwa... Ona go uwiodła. To
wszystko potoczyło się tak szybko - w jej oczach pojawiły się łzy. -
Nawet nie masz pojęcia, jak James potem przez nią cierpiał... Przez
pewien czas byli razem, wszystko układało sie dobrze. James był
szczęśliwy i cholernie zakochany. Kiedy... Kiedy oni TO zrobili... - ale
nie dokończyła, bo zauważyła, jak Lily poruszyła się niespokojnie i
wlepiła oczy w Juliet. Czy ona mówiąc "TO" miała na myśli... Nie, to
niemożliwe, myślała wstrząśnięta.
-
Tak Lily, to niestety prawda... Leilah wtedy TYLKO UDAWAŁA, UWIODŁA GO,
WYKORZYSTAŁA - Juliet rozpłakała się na dobre i oparła głowę na
ramieniu Lily. Ruda pogłaskała ją uspokajająco. Sama nie mogła uwierzyć w
to, co przed chwilą usłyszała. Jak to uwiodła?!
- Jak... Jak James się o wszystkim dowiedział?
-
Ona mu powiedziała... A raczej wykrzyczała w twarz - pociagnęła nosem i
otarła łzy. - James tak bardzo ją kochał, w tamtym czasie nawet
zapomniał o tobie... Miał prawdziwego świra na jej punkcie... A ona
pewnego dnia przyszła do niego i wykrzyczała mu w twarz, że to wszystko,
to była tylko gra, że jest dla niej nikim i że ona tylko udawała... Na
koniec powiedziała mu, że jest głupi, jeśli kiedykolwiek myślał, że go
kocha...
Lily
patrzyła na nią zamurowana. Wstrząsnęło nią to, co usłyszała. Nigdy by
nie przypuszczała, że Jamesa mogło spotkać coś takiego. Nagle poczuła
jeszcze większą nienawiść do Leilah.
- Jak on się później pozbierał...? - spytała.
-
Nie było to łatwe... Długo przy nim siedziałam, właściwie przez trzy
tygodnie mieszkałam u Potterów, byłam przy nim dzień i noc... Przyjechał
też oczywiście Syriusz. Wtedy jeszcze nie mieszkał z Jamesem...
Zamieszkał z nim dopiero rok później. Potem pojawili się też Remus i
Peter i razem udało nam się go jakoś wydostać z tego dołka.
- Zaraz... Czy to znaczy, że Syriusz, Remus i Peter o wszystkim wiedzieli?!
- Oczywiście, przecież to jego przyjaciele...
- I ty ich znasz?
- No pewnie, kto nie zna słynnych Huncwotów?
Obie roześmiały się serdecznie.
- Dziękuję ci - odezwała się po kilku salwach śmiechu, Ruda.
- Za co?
- Za to, że mi to wszystko opowiedziałaś... I że mu pomogłaś...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz