sobota, 3 listopada 2012

Rozdział 29 - 'Ona go uwiodła!'

- Puść mnie, to boli... - syknęła Ruda i wyszarpnęła rękę.
- Przepraszam... Chciałam z tobą pogadać...
- O czym? - spytała Lily i zmierzyła ją zniecierpliwionym wzrokiem.
- O Jamesie...
Rudowłosa spojrzała na nią zdziwiona i szybko przeniosła wzrok w stronę, gdzie siedział James, aby upewnić się, że jeszcze tam jest. Był.
- Dlaczego taka jesteś...? - usłyszała głos blondynki. Nie patrząc na nią, spuściła głowę.
- Jaka...?
- On cię kocha... I ty go też...! Widzę jak na niego patrzysz, jak co pewnien czas rozglądasz się czy nigdzie nie zniknął. Jak rumienisz się podczas rozmowy z nim. On nie jest ci obojętny, prawda Lily?
- Nie... Nie, nie jest. Ja chyba coś do niego czuję... No dobra... Na pewno coś do niego czuję - poprawiła się szybko, widząc powątpiewającą minę Juliet.
- Lily... Wiem, że pewnie niezbyt mnie polubiłaś przez tamtą historię z powitaniem... I nawet, gdy dowiedziałaś się, że ja jestem tylko jego kuzynką, to dalej niezbyt za mną przepadzasz... Ale ja cię lubię... - uśmiechnęła się lekko. - I wiem, że James cię kocha i nigdy cię nie skrzywdzi. Więc dlaczego nie chcesz z nim być?
- Juliet, to nie takie proste... Ja się po prostu boję, że szybko mu się znudzę i zostawi mnie po tygodniu tak, jak wszystkie swoje dotychczasowe zdobycze.
- Ale z tobą nie będzie tak samo. On naprawdę cię kocha, chce twojego szczęścia. Cały czas opowiada o tobie. Dwa lata temu, kiedy widywaliśmy się częściej, nie było takiego spotkania, na którym nie wygłosiłby całego dekalogu na twój temat. Miałam wrażenie, że wiem o tobie więcej, niż ty sama...
- Ale w jednej sprawie się mylisz... - uśmiechnęła się Ruda.
Juliet spojrzała na nią zdziwiona i zmarszczyła nos.
- Powiedziałaś, że cię nie lubię.... A to nieprawda. Jesteś wspaniałą koleżanką i James ma ogromne szczęście, że ma taką kuzynkę.
Obie roześmiały się serdecznie i przytuliły do siebie. Lily czuła ogromną ulgę, że wreszcie mogła się komuś wygadać i opowiedzieć o swoich ponurych przypuszczeniach. I szczerze polubiła Juliet. Żałowała, że dopiero teraz przeprowadziły tę rozmowę i zapoznały się bliżej, kiedy jutro trzeba było już wyjeżdżać. Ale miała głęboką nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkają i bedą miały okazję pogadać.
- A więc to ty jesteś tą słynną Evans...? - dobiegł ich damski, ozięłby głos.
Lily i Juliet odwróciły się w stronę dobiegających je słów. Przed sobą ujrzały niską brunetkę o dużych piwnych oczach i pięknych pełnych ustach, wykrzywionych w aroganckim uśmiechu. Przyglądała im się krytycznie. Powoli pokręciła głową.
- Myślałam, że jesteś ładniejsza, Evans... James tyle o tobie gadał... Chociaż w mojej obecności dużo o tobie nie wspominał... Wolał się zająć czymś innym...
Juliet, słysząc te słowa, zgromiła ją wrogim spojrzeniem. Ukradkiem spojrzała na Lily, a widząc jej zdziwioną minę, wyjaśniła:
- Lily, to jest Leilah Hay... Była dziewczyna Jamesa...
Ruda zamrugała kilka razy i cofnęła się o krok. Nie takich wyjaśnień się spodziewała. Przyjrzała się dokładniej Leilah. Była od zielonookiej niższa o głowę. Twarz miała ogrągłą i okalaną mnóstwem ciemych loków. Jej duże piwne oczy świdrowały Lily od góry do dołu, a jasne usta wykrzywione w grymasie niezadowolenia. Ciemna karnacja wskazywała na to, że dziewczyna musi mieć latynowskie korzenie. Mały zadarty nos, był zaś symbolem uporu.
Leilah odgarnęła długie loki na plecy i przeniosła wzrok na Juliet.
- Nic więcej o mnie nie powiesz? - spytała.
- Nie widzę takiej potrzeby - odparowała blondynka i ciągnąc Lily za rękę, wyprowadziła ją z sali. Poprowadziła ją na górę i stanęła obok drzwi do sali od numerologii.
- Lily, nie mów nic Jamesowi o tym spotkaniu...
- Ale kim ona jest? O co w tym wszystkim chodzi?
Juliet westchnęła i spuściła wzrok, patrząc w podłogę.
- To była Jamesa... Nie ma potrzeby, żebyś wiedziała więcej...
- Juliet, do cholery, JA GO KOCHAM! Mam prawo widzieć!!!
Blondynka podniosła wzrok i spojrzała Lily w oczy. Był w nich ból i smutek. Widocznie próbowała uniknąć wszelkich odpowiedzi na pytania rudowłosej.
- To nie takie proste, Lily... To było dawno i dużo się od tamtego czasu zmieniło... proszę, nie mów nic Jamesowi... - wyszeptała i odeszła, zostawiając Evansównę z ogromnym mętlikiem w głowie.

Hogwart

    Wstawał piękny poranek. Słońce górowało już wysoko na niebie, a krople rosy na zielonej trawie już dawno zdążyły wyschnąć. Zdawało się, że ten dzień będzie idealny dla wszystkich uczniów. Uważał tak Remus Lupin, blondwłosy Gryfon z szóstego roku, który właśnie biegł do biblioteki. Od dwóch dni, czyli od kiedy był z Molly, zmienił się nie do poznania. Nie wyobrażał sobie już życia bez brązowowłosej dziewczyny, którą kochał ponad życie.
- A wszystko dzięki Ognistej Whisky! Od teraz jest to święty płyn! - powiedział raz Syriuszowi, kiedy ten poprosił go o dokładny raport w sprawie Molly.
    Wpadł do biblioteki, przepraszając raz po raz, widząc gromiące spojrzenie pani Pince. Rozejrzał się po pomieszczeniu i w pewnym momencie uśmiechnął sie szeroko. Na palcach podszedł do stolika przy oknie i zasłonił oczy siedzącej przy nim dziewczynie.
- Remus... - wyszeptała Molly i uśmiechnęła się ciepło.
Lupin nachylił się nad Gryfonką i lekko pocałował ją w szyję. Shunpike westchnęła cicho, przymykajac oczy z rozkoszy i pozwalając wypłynąć delikatnemu uśmiechowi. Jednak szybko przypomniała sobie gdzie jest i zerwała się jak oparzona.
- Remus, to biblioteka... Nie możemy... Nie powinniśmy - jąkała się.
Blondyn zaśmiał się ciepło.
- W takim razie możemy z tąd wyjść i pójść gdzieś indziej... Na przykład do dormitorium... - powiedział z huncwockim uśmiechem.
Molly zarumieniła się mimowolnie i zaprzeczyła ruchem głowy.
- Mam mnóstwo nauki...
- Więc pouczysz się później - stwierdził i nie czekając na reakcję dziewczyny, wziął jej książki i ciągnąc ją za rękę, wyszedł z biblioteki.

~*~

    Syriusz Black, z zadziornym uśmiechem na twarzy, przemierzał korytarze Hogwartu. Cieszył się, że już jutro wraca James. Miał mu dużo do opowiedzenia i sam chciał też znać dokładne relacje między rozczochrańcem a Lily Evans. Liczył, że między tą dwójką wreszcie coś się zmieniło. Sam przestał już wierzyć, że kiedykolwiek pogodzi się z Meg. W głowie miał setki planów, dzięki którym mógłby pogodzić się ze swoją miłością, ale wiedział, że nigdy nie wprowadzi ich w czyn.
    Gwizdając cicho pod nosem, wszedł po schodach do swojego dormitorium.
- No gołąbeczki, koniec miziania - wykrzyknął dziarsko do Remusa i Molly, którzy przytuleni do siebie, śmiali się z czegoś.
Remus zrobił urażoną minę i wymamrotał coś zły, że Syriusz im przeszkodził.
- To ja już pójdę - powiedziała cicho Molly i pocałowawszy Remusa w usta, wyszła z dormitorium Huncwotów.
- Po co przylazłeś? - spytał z udawaną złością Remus.
- Oj, Remi, Remi... Jak ty mało wiesz o życiu... Naprawdę aż tak bardzo chcesz zostać teraz tatusiem? - zarechotał Black, robiąc zręczny unik przed lecącą w jego stronę poduszką.
- Lepiej martw się o swoje dzieci, Łapo... Mam nadzieję, że charakterku nie odziedziczą po tatusiu...
- Odszczekaj to...! - warknął z udawanym gniewem Syriusz. Kąciki jego ust zadrżały niebezpiecznie; z trudem powstrzymał wybuch śmiechu.
- Szczekanie należy raczej do twoich obowiązków... - wyszczerzył zęby Lupin i nie mogąc się już dłużej opanować, wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Syriusz uśmiechnął się szeroko i po chwili poszedł w ślady przyjaciela.

~*~*~*

- Och, Molly, już jesteś? - spytała zdziwiona Megan, patrząc jak jej przyjaciółka wchodzi do dormitorium.
- Tak, przyszedł Syriusz, więc już poszłam...
Meg, słysząc imię swojego znienawidzonego eks, wykrzywiła się.
- No tak, ten dupek, to zawsze musi się gdzieś wpieprzyć... Nigdy nie miał wyczucia czasu... Skończony debil...
- Megan! Nie histeryzuj, przecież nic takiego się nie stało...
Brunetka zrobiła naburmuszona minę i mruknęła jeszcze coś o "niedojrzałości tego frajera" i powróciła do czytania "Czarownicy".
- Gdzie Lucy? - spytała Molly, biorąc do ręki książkę od zielarstwa.
- Włóczy się gdzieś z tym swoim Denisem... - wyjaśniła Meg znad gazety.
- Zaraz, zaraz...! Z jakim Denisem?! Mówiła, że skończyła z chłopakami!
- A ty jej w to uwierzyłaś? - spytała z powątpieniem Gryfonka. Odłożyła gazetę i spojrzała z niedowierzaniem na przyjaciółkę. Przecież Lucy nigdy się nie zmieni, zawsze będzie flirciarą szukającą nowych zdobyczy... Po każdym jej chłopaku, który na końcu okazał się skończonym kretynem, wylała całe litry łez i przysięgała, że kończy z chłopakami, że ten będzie ostatni, ale później i tak pojawia się kolejny, który zawraca jej w głowie.
- Nie ten pierwszy, nie ostatni - podsumowała Meg i leniwie zwlekając się z łóżka, podążyła do łazienki.

Wonderland School

    Podczas opieki nad jednorożcami, Lily w ogóle nie zastanawiała się nad tym co robi. Jej myśli nieustannie krążyły wokół spotkania z Leilah i tajemniczości Juliet. Nie miała pojęcia, dlaczego Juliet tak się zdenerwowała na widok dawnej dziewczyny Rogacza, ale Ruda za wszelką cenę chciała się tego dowiedzieć. Jednak po zastanowieniu się nad namową blondynki, aby nic nie wspominać o tym spotkaniu Jamesowi, postanowiła dochować tajemnicy. Widocznie wspomnienia o Leilah nie należały do miłych.
Dowiem się o co w tym wszystkim chodzi i to jeszcze dzisiaj, postanowiła Lily i dała małemu siwemu źrebakowi garść siana.

    Kiedy opieka nad jednorożcami dobiegła końca, Lily spośród tłumu uczniów starała się wychwycić Juliet. Musiała z nią czym prędzej porozmawiać. Nagle tuż obok siebie zauważyła blond czuprynę dziewczyny.
- Och, dobrze, że jesteś! Właśnie cię szukałam - powiedziała z ulgą Ruda.
- Mnie? A czy coś się stało? - zdziwiła się Juliet.
- Mogłybyśmy porozmawiać gdzieś na osobności? - spytała Evans, znacząco patrząc na tłum uczniów dookoła nich.
- Jasne... - odparła niepewnie i ruszyła szybszym krokiem, prowadząc rudowłosą w bok. - Może pójdziemy do mojego pokoju...? Teraz chyba nie będzie tam moich przyjaciółek i zarazem współlokatorek - uśmiechnęła się. - Chyba wiem o czym chcesz rozmawiać... - dodała smutno.
    Wydostały się z tłumu uczniów i podążyły do zamku, a następnie do pokoju Juliet. Prawie niczym nie różnił się od pokoju Jamesa i Lily. Był tylko większy i w odcieniach pomarańczu i stało tam pięć łóżek. Tak jak podejrzewała Juliet, nie było tam nikogo.
    Dziewczyny usiadły na łóżku. Blondynka odezwała się pierwsza:
- No to słucham Lily... Co chcesz wiedzieć?
Evans wciągnęła powietrze, po czym powoli je wypuściła.
- Powiedz mi wszystko o Leilah i o jej przeszłości z Jamesem... Wszystko. Wiem, że coś ukrywasz.
Juliet westchnęła. Tego się spodziewała, wiedziała, że wkrótce będzie musiała o wszystkim opowiedzieć Lily.
- Lill, ja nie jestem pewna czy ty powinnaś o tym wszystkim wiedzieć... Myślę, że jeśli James chciałby, żebyś o tym wiedziała, to po prostu by ci powiedział.
Ruda popatrzyła na nią smutnymi oczami. Czy to wszystko mogło być aż tak straszne?
- Juliet, proszę...
- No dobrze... Tylko nie mów nic Jamesowi... - przełknęła ślinę i zaczęła - To było dwa lata temu... Mieliśmy wtedy czternaście lat. Wówczas mieszkałam jeszcze w Anglii i to dość niedaleko Jamesa. Widywaliśmy się bardzo często, byliśmy dla siebie jak rodzeństwo. Kiedy tylko miałam jakiś problem, James od razu był przy mnie i mnie pocieszał. Tak samo było z Rogaczem i jego problemami. Byliśmy jak brat i siostra... Pewnego dnia we wakacje do domu obok Potterów przyjechała wnuczka państwa Hay'ów. To była właśnie Leilah. Na początku wydawała się taka miła... Zaprzyjaźniła się z Rogaczem i ze mną... Wszędzie chodziliśmy razem. Potem James się w niej zakochał... Do szaleństwa... Ona go uwiodła. To wszystko potoczyło się tak szybko - w jej oczach pojawiły się łzy. - Nawet nie masz pojęcia, jak James potem przez nią cierpiał... Przez pewien czas byli razem, wszystko układało sie dobrze. James był szczęśliwy i cholernie zakochany. Kiedy... Kiedy oni TO zrobili... - ale nie dokończyła, bo zauważyła, jak Lily poruszyła się niespokojnie i wlepiła oczy w Juliet. Czy ona mówiąc "TO" miała na myśli... Nie, to niemożliwe, myślała wstrząśnięta.
- Tak Lily, to niestety prawda... Leilah wtedy TYLKO UDAWAŁA, UWIODŁA GO, WYKORZYSTAŁA - Juliet rozpłakała się na dobre i oparła głowę na ramieniu Lily. Ruda pogłaskała ją uspokajająco. Sama nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Jak to uwiodła?!
- Jak... Jak James się o wszystkim dowiedział?
- Ona mu powiedziała... A raczej wykrzyczała w twarz - pociagnęła nosem i otarła łzy. - James tak bardzo ją kochał, w tamtym czasie nawet zapomniał o tobie... Miał prawdziwego świra na jej punkcie... A ona pewnego dnia przyszła do niego i wykrzyczała mu w twarz, że to wszystko, to była tylko gra, że jest dla niej nikim i że ona tylko udawała... Na koniec powiedziała mu, że jest głupi, jeśli kiedykolwiek myślał, że go kocha...
Lily patrzyła na nią zamurowana. Wstrząsnęło nią to, co usłyszała. Nigdy by nie przypuszczała, że Jamesa mogło spotkać coś takiego. Nagle poczuła jeszcze większą nienawiść do Leilah.
- Jak on się później pozbierał...? - spytała.
- Nie było to łatwe... Długo przy nim siedziałam, właściwie przez trzy tygodnie mieszkałam u Potterów, byłam przy nim dzień i noc... Przyjechał też oczywiście Syriusz. Wtedy jeszcze nie mieszkał z Jamesem... Zamieszkał z nim dopiero rok później. Potem pojawili się też Remus i Peter i razem udało nam się go jakoś wydostać z tego dołka.
- Zaraz... Czy to znaczy, że Syriusz, Remus i Peter o wszystkim wiedzieli?!
- Oczywiście, przecież to jego przyjaciele...
- I ty ich znasz?
- No pewnie, kto nie zna słynnych Huncwotów?
Obie roześmiały się serdecznie.
- Dziękuję ci - odezwała się po kilku salwach śmiechu, Ruda.
- Za co?
- Za to, że mi to wszystko opowiedziałaś... I że mu pomogłaś...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz