sobota, 3 listopada 2012

Siła miłości

   W domu Lupinów panował istny rozgardiasz. Trwały bowiem przygotowania do urodzin Remusa, a już za godzinę mieli pojawić się goście. Zdyszany Lunatyk biegał w tę i z powrotem, doglądając czy aby wszystko jest zapięte na ostatni guzik.
    Nie było.
    Pani Lupin znowu gdzieś zapodziała swoją różdżkę, a jej męża nie było w domu, ponieważ przebywał w pracy.
    Sophie - mama - Remusa biegała od salonu do kuchni, od kuchni do sypialni, od sypialni do ogrodu w poszukiwaniu magicznego "patyczka", bez którego nie mogła się obejść w przygotowaniu urodzin dla syna. Kiedy wreszcie znalazła go pod stertą poduszek w salonie, po domu rozległ się rozdzierający, długi dzwonek. Uśmiechnięty od ucha do ucha Remus podbiegł do drzwi i szybko je otworzył. Pierwsze co zobaczył, to gromadę przyjaciół szeroko uśmiechniętych, a po chwili śpiewających "Sto lat!".
    - No, jak tam przyjacielu? - zawołała radośnie James, klepiąc chłopaka po ramieniu. - Starzejesz się, co?
    - Jak widać. Z resztą ty też - zaśmiał się Remus i gestem zaprosił przyjaciół do środka.
    Siódemka nastolatków weszła na korytarz, po czym skierowali się do pokoju solenizanta.
    Był to pokój dość duży, ale nie ogromny. Bynajmniej nie było tego widać, ponieważ pół tego pomieszczenia zajmowały wielkie regały pełne książek, ustawione pod ścianą. Na przeciw było łóżko, a pod drugą ścianą biurko. Wisiało też kilka sporych obrazów. Przedstawiały głównie widoki gór, tylko jeden był inny. Była na nim drewniana chatka w samym środku lasu.
    Po środku stał ogromny stół zastawiony przeróżnymi smakołykami.
    - Najpierw prezenty! - zdecydowała szybko Lucy i wyjęła z małej, czerwonej torebki paczkę owiniętą niebieskim papierem.
    - Zaklęcie zmniejszająco - zwiększające - wyjaśniła pośpiesznie Lucy, widząc zdziwioną minę Syriusza. - Otwórz - podała Remusowi pakunek, uśmiechając się tajemniczo.
    Remus szybko rozerwał błyszczący papier i jego oczom ukazała się czarna koszulka oraz mnóstwo słodyczy z Miodowego Królestwa. Rozłożył ostrożnie t-shirt i zaśmiał się głośno widząc ogromny, biały napis.
    - Pokaż no, my jeszcze nie widzieliśmy, Luss nie chciała nam pokazać - pożalił się James. Przepchnął się do Remusowego prezentu i szybko odczytując kilka słów, parsknął śmiechem.
    Na koszulce widniał wielki napis: Bez tej koszulki też dobrze wyglądam!
    - Dzięki Lucy, ty zawsze wiesz jaki prezent podarować - uśmiechnął się Remus, odkładając podarunek na bok. Następny w kolejności był prezent od Lily, potem Megan i na końcu Molly, a później przyszedł czas na Huncwotów. Po kilkunastu minutach Remus wzbogacił się o całe mnóstwo słodyczy, kilka książek, jeszcze jedną koszulkę tym razem z napisem: Szukam drugiej połówki, może być 0,7 l, oraz ogromne zdjęcie całej ósemki razem, zrobione dwa dni przed końcem roku szkolnego.

    Impreza rozkręcała się z każdą kolejną minutą, Remus wirował po pokoju z Molly w takt szalonej muzyki, Lily próbowała namówić Megan, aby podeszła do Syriusza, ale po chwili okazało się to zbędne, gdyż Łapa sam do niej podszedł i porwał ją do tańca. Za oknem robiło się coraz ciemniej, ale nikt nawet tego nie zauważył. Każdy zajęty był wspaniałą zabawą, co chwilę po pokoju roznosił się śmiech solenizanta oraz jego gości, wspólne rozmowy, żarty i śpiewanie (a raczej fałszowanie) przebojów Fatalnych Jędz. Sophie z ulgą pogratulowała sobie pomysłu z rzuceniem zaklęcia wyciszającego na pokój syna, gdyż hałas się po nim rozchodzący mógłby nawet ją - spokojną i zawsze opanowaną kobietę - doprowadzić do szału.
    Kiedy wszyscy zmęczeni, oddychając ciężko i krztusząc się ze śmiechu, opadli na kanapę minęła już dwudziesta trzecia. Jednak to wcale nie przeszkadzało młodym Hogwartczykom; wręcz przeciwnie! Choć zmęczeni, mieli jeszcze siłę, alby świętować dalej. Po paru minutach odpoczynku zagrali w Eksplodującego Durnia, a następnie wpadli na pomysł, aby ułożyć historyjkę, której głównym bohaterem miała być profesor McGonagall. Jednak i tego nie wykonali do końca... Wykończeni imprezowaniem po prostu porozsiadali się po kątach dopijając kremowe piwo. Nikt nawet nie zauważył, kiedy Megan wyszła do toalety. Nikt, oprócz Syriusza...

    Wyszła na chłodny korytarz, rozglądając się dookoła. Było ciemno, ale z łatwością dostrzegła drzwi do łazienki. Już miała nacisnąć klamkę, kiedy ktoś objął ją mocno w pasie i delikatnie pocałował w szyję.
    Zakręciło jej się w głowie. Na początku pomyślała, że ma jakieś omamy przez nadmiar piwa kremowego, ale zaraz zorientowała się, że rzecz dzieje się naprawdę. Uwalniając się z uścisku, odwróciła się w stronę postaci i omal nie upadła, widząc kto przed nią stoi.
    - S-syriusz...? - wybełkotała ze zdziwieniem, patrząc na niego z mieszaniną strachu i zaskoczenia. Tak bardzo nie chciała zaczynać tej rozmowy...
    - Możemy pogadać...? - spytał szybko, i nim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, dodał - Meg, przestań udawać, że cię to nie obchodzi! Ciągle wypominasz mi i Jamesowi, że mamy dorosnąć, a sama zachowujesz się jak mała dziewczynka. Obrażona za coś, czego nie było.
    Megan nerwowo przygładziła włosy.
    - Więc porozmawiajmy. Proszę bardzo. Co masz mi do powiedzenia? - Zdobyła się na odwagę i wypowiedziała te słowa najbardziej zdawkowym i obojętnym tonem na jaki było ją stać.
    - Dlaczego się tak zachowujesz...? Dlaczego nie dajesz mi szansy...? - spytał cicho, za wszelką cenę usiłując patrzeć jej w oczy. - Kocham cię, nie widzisz tego?
    Megan przygryzła wargę, patrząc w bok. Właśnie tego się obawiała. Wiedziała, że Syriusz nie odpuści. A najgorsze było to, że ona sama nie wiedziała co do niego czuje. Jedno było pewne: to nie było zwykłe przyjacielskie uczucie, jakim darzyła na przykład Jamesa, Remusa czy Petera. Ale chyba nie była to również miłość, która była miedzy nimi kiedyś - kiedy jeszcze wszystko było prostsze.
    - Co mam jeszcze zrobić, abyś mi wreszcie uwierzyła...? Zrobię wszystko... - dodał i złapał ją za rękę. Dziewczyna zwinnym ruchem wyszarpnęła ją i zrobiła krok do tyłu. Fala gorąca zalała jej ciało. Przez głowę przetaczały się setki myśli, rozwiązań, wspomnień... Na samo wspomnienie wspólnych chwil z Syriuszem zrobiło jej się lepiej. Biorąc głęboki oddech, zaczęła...
    - Jestem egoistką... Wiem. Myślę tylko o sobie, tylko o swoich uczuciach, tylko moje kłopoty mnie obchodzą...
    - Megan, wcale tak nie jest! - krzyknął oburzony Black, ale widząc jej piorunujący wzrok, ucichł.
    - Przez to, że obchodziło mnie tylko moje dobro, nie zauważyłam jak cierpisz. A cierpiałeś przeze mnie - zakończyła i zrobiła dwa kroki w jego stronę. Syriusz popatrzył na nią z niedowierzaniem. Czyżby...? Nie czekając na nic ani chwili dłużej, objął ją mocno i zachłannie pocałował.

    Rudowłosa wstała z krzesła i usiadła na kanapie obok Molly. Zauważyła, że Megan gdzieś zniknęła, jednak natrętny głos w jej głowie podpowiadał jej, że nie powinna jej szukać. Wpatrzyła się w ciemność za oknem, wspominając wszystkie chwile związane z Jamesem. Wszystkie żarty, rozmowy, a nawet to, jak bardzo go kiedyś nienawidziła. Na myśl o wyzwiskach, jakimi go niegdyś obdarzała, uśmiechnęła się sama do siebie. Cicho zachichotała.
    - Co się tak bawi? - spytała podejrzliwe Molly, przyglądając się przyjaciółce. Wkrótce także wybuchnęła śmiechem, nie wiedząc nawet z jakiego powodu. James spojrzał na nie zaskoczony, unosząc wzrok znad ramienia Remusa, z którym rozmawiał o quidditchu. Uśmiechnął się, widząc roześmianą i rumiana twarz Lily.
    - Ajajaj, rudzielcu, chyba piwo kremowe uderzyło ci do głowy - zaśmiał się.
    Lily spojrzała na niego z rozbawieniem i nie minęła chwila, a rzuciła się w jego stronę, przygniatając go ciężarem ciała do podłogi.
    - Odszczekaj to! - krzyknęła ze śmiechem, przez co udawany gniew nie był przekonujący.
    - Kiedy to prawda - wydusił Rogacz, podnosząc z łatwością rudowłosą i stawiając ją na przeciw siebie.
    - Jasne. I kto to mówi. Już nie pamiętasz, jaki byłeś pijany jeszcze kilka miesięcy temu na imprezie po meczu? - Dziewczyna rzuciła mu triumfujące spojrzenie, ale zaraz mina jej zrzedła, kiedy zobaczyła, że chłopak wybucha śmiechem.
    - Oczywiście, że nie pamiętam. W ogóle nic nie pamiętam z tamtego dnia... - zamyślił się. - Chyba byłem zbyt pijany, żeby cokolwiek pamiętać.
    - Nie mogłeś stać na nogach, stary! Musieliśmy cię z Syriuszem wnosić do dormitorium, bo sam nie byłeś w stanie tam dojść - zaśmiał się Remus, rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu Blacka. - Właśnie, a gdzie jest Łapa?
    James zmarszczył brwi.
    - Poszedł do... toalety! - powiedział szybko. Doskonale wiedział, gdzie jest teraz Syriusz. Wiedział też Z KIM jest. Nie miał jednak zamiaru nikomu mówić.
    - Aha - odparł z powątpieniem Remus. Wyczuwał, że Rogacz coś kręci.
    - A wracając do naszej rozmowy o tamtej imprezie, to nieźle mnie wtedy posiniaczyliście. Że już nie wspomnę o kacu następnego dnia - wyszczerzył zęby.
    - To już nie nasza wina - powiedział dobitnie Peter, przeżuwając ciastko z kremem. - Jakoś musieliśmy cię wciągnąć po schodach. Niestety za nic w świecie nie chciałeś nam w tym pomóc i zamiast choćby unosić nogi, to słaniałeś się, ledwo nimi powłócząc.
    - Fajnie jest tak wspominać... - westchnął James z rozmarzoną miną.
    - Taa, a szczególnie rzeczy, których się w ogóle nie pamięta - zakpił Remus i uśmiechnął się szelmowsko.

    Usiadła na miękkiej kanapie, a Jemes obok niej. Wpatrzyła się zamyślona w czarną otchłań za oknem, zupełnie zapominając o rzeczywistości i otaczającym ją ponurym świecie. O wiele bardziej wolała świat książek, marzeń, snów. I choć wiedziała, że jest to kompletnie dziecinne i niedojrzałe, i tak z tego nie rezygnowała. Czytając i marząc czuła się bezpieczniej, nie myślała wówczas o problemach dnia codziennego, wszystkich tych okropnych chorobach i ciągłych wojnach zarówno w świecie mugoli jak i magów.
    Przeciągnęła się rozkosznie. Poczuła na swym nadgarstku mocny ucisk i silne szarpnięcie. Zdezorientowana, poderwała się z kanapy i wpadła wprost w objęcia Pottera. Spojrzała na niego pytająco, ale on tylko uśmiechnął się tajemniczo.
    - Musimy porozmawiać - wyszeptał jej do ucha i wyprowadził z pokoju, odprowadzony wzrokiem przez Molly. Patrzyła ona na tę dwójkę z delikatnym uśmiechem, mając głęboką nadzieję, że wreszcie się ze sobą dogadają.
    Wyszli  na ciemny, pusty korytarz. Lily przez chwilę przemknęło przez głowę pytanie "Gdzie jest Megan z Syriuszem?", ale zaraz jej uwagę przykuł James, który zbliżywszy się zbyt blisko, ujął jej dłoń w swoją i delikatnie ścisnął. Już po chwili objął ją mocno i zatopił twarz w rudych puklach jej włosów. Tak ładnie pachniały... Pomarańczą i... cynamonem...?
    - Lily - wymruczał wprost do jej ucha, a dziewczyna poczuła, że po plecach przebiegają jej dreszcze. - Dlaczego tak długo kazałaś mi czekać...? - Łaskotał jej płatek ucha swym ciepłym oddechem. Objął ją jeszcze mocniej, powoli przesuwając dłonie po jej gołych plecach, kryjących się pod materiałem cienkiej bluzki. Odsunął głowę od jej szyi, przez chwilę stykając się z nią nosem.
    - James - wydusiła Lily, z trudem łapiąc powietrze - powinniśmy chyba najpierw porozmawiać - dokończyła, modląc się w duchu, by ją w końcu pocałował. Tak naprawdę nie chciała żadnych rozmów, były całkowicie zbędne. Sama nie wiedziała, dlaczego więc zaproponowała tę rozmowę.
    - Dobrze więc - powiedział, niechętnie się od niej odsuwając. - Porozmawiajmy. - Przejechał wzrokiem po jej ciele, ledwo widocznym w ciemnościach, na chwilę zatrzymując wzrok na biuście.
    Rudowłosa wpatrzyła się lśniącymi oczyma w czekoladowe tęczówki Jamesa.
    - Dlaczego byłam taka uparta? - spytała, nie odwracając wzroku. - Powinnam już dawno zauważyć, jaki jesteś naprawdę. Wydoroślałeś. Nie jesteś już taki dziecinny jak kiedyś.
    - Zrobiłem to dla ciebie...
    - Kocham cię, James - wyszeptała i zrobiła krok w przód.
    Chłopak spojrzał na nią zaskoczony, a na jego twarzy pojawił się szeroki, szczery uśmiech. Oczy zabłyszczały mu z niedowierzania, radości i miłości, którą darzył tę dziewczynę. Nie czekając już na nic, objął ją mocno, nie mogąc się już dłużej oprzeć jej ustom.

~ * ~

    - Syriuszu... - wymruczała Megan, gładząc chłopaka po ciemnych włosach.
    - Mhm...? - wymamrotał, na wpół przytomnie, podnosząc wzrok i patrząc jej w oczy. Delikatnie odgarnął brązowy lok z jej twarzy, gładząc ją palcem po policzku. Pocałował ją, nie dając szansy, aby dokończyła zdanie.
    - Myślisz, że uda nam się? - spytała, z nagłym smutkiem w głosie.
    Tego się właśnie bała. Ze znów nie dadzą rady, że znów ich burzliwe uczucia przeplatać się będą z ciągłymi kłótniami. Doskonale zdawała sobie sprawę, że oboje mają trudny charakter, co stanowi mieszankę wybuchową w ich związku. Żadne z nich nie było w stanie przyznać drugiemu racji, podczas gdy miało się inne zdanie na dany temat. Byli jednakowo uparci i stanowczy.
    Syriusz oderwał na chwilę wzrok od jej różowych ust i spojrzał w granatowe oczy dziewczyny.
    - Jeśli tylko tego chcesz... - wyszeptał.
    - Chcę!
    - Więc w czym problem?
    - Dobrze wiesz w czym.
    - Jeśli nie spróbujemy, nigdy się nie dowiemy. - Położył głowę na jej kolanach. - Spróbujemy? - spytał.
    Megan spojrzała w szare oczy chłopaka, zwykle ironiczne i wyniosłe, a tym razem przepełnione uczuciem. Chciała, aby ta chwila trwała wiecznie.
    - Zrobię wszystko, aby nam się udało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz