Przepraszam. To właśnie chciałabym Wam powiedzieć na samym
początku. Pewnie spodziewaliście się tego, w końcu w ostatnim czasie nie działo
się tutaj najlepiej, a już ogłoszenie pod poprzednią notką dało Wam jasno do
zrozumienia, że nieuchronnie nadciąga coś złego. Nadciągnęło. Nie potrafię się
przed tym obronić, nie teraz, kiedy w moim życiu dzieje się tak wiele, nie
teraz, kiedy wszystko zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Potrzebuję czasu,
odpoczynku; chcę choć przez chwilę przestać martwić się o wenę, której ostatnio
ciągle nie ma, o czas, który ucieka tak szybko jak woda ze stulonych dłoni, o
moje pokręcone pomysły, które mogą Wam nie przypaść do gustu. Już od pewnego
czasu zaczęłam się poważnie zastanawiać nad przyszłością tego, co piszę, nad
dalszym ciągiem tego bloga i szczerze mówiąc – nie potrafię sobie tego
wyobrazić. Ta historia powoli, stopniowo zaczęła się przeistaczać w nudną
telenowelę rodem z Brazylii, gdzie główni bohaterzy przeżywają tylko
rozczarowania miłosne, a cała akcja opiera się na ich związkach, zdradach i
kolejnych kłótniach różnych par. Nie tak wyobrażałam sobie tę historię, kiedy
zaczynałam ją pisać… A najgorsze jest to, że nic nie potrafię na to poradzić.
Nie wiem, o czym mogłabym pisać dalej, w głowie układają mi się tylko kolejne
scenariusze miłosnych rozczarować. Nie lubię romansów. Tam wszystko jest takie
słodkie, aż do obrzydzenia. Wszystko jest mdłe, bez smaku, bez jakiejkolwiek
realności. Prawdziwe życie takie nie jest. Przenigdy nie chciałabym zrobić z
pięknej, prawdziwej miłości Lily Evans i Jamesa Pottera czegoś w rodzaju
rzewnej historyjki miłosnej, a to nieuchronnie nadciąga. Ich historia jest zbyt
piękna, nie potrafię jej opisać. Wszystko idzie nie tak, jak powinno. Lepiej
zniszczyć coś złego w zarodku, niż później męczyć się nad pozbyciem się tego.
Zakończenie lub przynajmniej zawieszenie tego bloga zrobi dobrze wszystkim. I
Wam, i mi.
Nie lubię pożegnań. Nienawidzę mówić, jak bardzo mi przykro,
jak bardzo będę tęsknić, bo to i tak nie wyraża tego, co naprawdę czuję.
Pokochałam Was wszystkich, mogę śmiało stwierdzić, że jesteście dla mnie jak
blogowa rodzina :)
Nie wszystkie bajki dobrze się kończą. Nie mówię, że odchodzę na zawsze. Może
kiedyś wrócę. Kiedy sprawy realne się uspokoją, nabiorą kolorów, kiedy wszystko
wróci do normalności. Kiedy będzie tak, jak dawniej. W chwili obecnej nie
potrafię zebrać myśli, ubrać w słowa tego, co chcę wyrazić. Może powróci do Was
jeszcze ta dawna Rika i wszystko będzie dobrze? Nie wiem.
Muszę w końcu to powiedzieć. Okrążam ten temat jak tylko się
da, bo tak naprawdę jeszcze nie uwierzyłam we własną decyzję, którą zdaje się
podjęłam już miesiąc temu. Zawieszam
bloga. Na czas nieokreślony. To oficjalna informacja. Przepraszam.
Nie opuszczam Was na zawsze :)
Znikam tylko z tego bloga, broń Boże nie z blogosfery. Już teraz chciałabym Was
zaprosić na mojego nowego, świeżego bloga, myślę, że o wiele ciekawszego i lepszego niż L&J. [KLIK].
Pamiętacie, jak kiedyś wspominałam o nowej opowieści, mrocznych czasach
Czarnego Pana? Otóż to. Zapraszam do lektury :)